Wpisz i kliknij enter

Gorillaz / Kids See Ghosts

Stagnacja przeciwko odwadze.

Już raz tak zrobili, wydając w 2010 roku płytę „Plastic Beach”, a rok później „The Fall”. Stąd metodologia jest znana. Inną sprawą jest poziom artystyczny, na który narzekałem przy okazji albumu „Humanz”. „The Now Now” to szósty w dorobku album grupy Gorillaz, czyli wirtualnego zespołu, który zawsze otaczał się gośćmi. Na najnowszym krążku gości jest jak na lekarstwo. Zasłanianie się rysunkowymi postaciami coraz częściej przynosi ciekawsze efekty niż muzyczne dokonania. Trudno nie zauważyć, że nowe utwory są pozbawione artystycznego imperatywu i jakichkolwiek eksperymentalnych wycieczek.

Brzmienie całości jest czystsze niż w przypadku zeszłorocznej płyty. Właściwie główną składową jest synth-pop. Album, jak mówi sam Albarn, został stworzony dość spontaniczne w trasie. Główną osią tematyczną jest samotność i Stany Zjednoczone Ameryki. Damon Albarn występuję tu częściej niż na „Humanz”. Właściwie jest obecny cały czas. Mocno wspierany przez Jamesa Forda. Niestety całość sprawia wrażenie niezobowiązującej, by nie rzec banalnej. Nagrany z udziałem George`a Bensona i wystawiony w roli pierwszego singla „Humility”, miał w zamiarze przekonać nas, że luz wrócił do obozu Gorillaz. Można to stwierdzić od pierwszych taktów. Z tym tylko, że całość jest wymuszona, a zaprezentowane sztuczki są dobrze znane.

Dopiero „Hollywood” przykuwa w części uwagę. Pokręcony podkład, dobrze wpasowani goście i zmęczone chórki Albarna. Tylko znów jest to poruszanie się po bezpiecznym terenie. Żadnego ryzyka, no i sprawdzony Snoop Dogg. W „Kansas” prosta zmienia się w banał. To konfekcja nienajlepszego sortu. Gorillaz słynęli z tego, że bezczelnie wpadali na muzyczne grunty i przystosowywali je do swoich, wariackich pomysłów. „The Now Now” dowodzi, że obecnie jest zupełnie inaczej. Zachowują się jak, nie przymierzając, U2, czyli okopują się na wygodnym terytorium i odcinają kupony.

Słuchając „Magic City” zacząłem się zastanawiać, gdzie zniknęła pomysłowość, drapieżność, świeżość i nieszablonowość. Bo pomimo paru chwytliwych momentów utwór ten prezentuje się ociężale. Okrucieństwem jest konieczność słuchania „Idaho”. W dziedzinie prostych piosenek, zagranych nieszablonowo, właśnie Albarn standardy ustalał. Choćby w takim The Good, the Bad and the Queen. Ten kawałek brzmi jak popłuczyny. Sytuację stara się uratować „Sorcererz” z ciekawym groovem. Na okładce mamy jednego członka Gorillaz. I właściwie ta płyta mogłaby być solowym albumem Albarna. Tak byłoby uczciwiej. Tymczasem na scenę wkracza odrodzony Kanye West.

https://www.youtube.com/watch?v=XtkW3cuMNfM

Właściwie już pierwszy kawałek z płyty „Kids See Ghosts” sprawia, że słuchanie „The Now Now” przestaje mieć sens. Otóż twórcy (Kanye West i Kid Cudi) pokazali odwagę, bezczelność, pomysłowość i szaleństwo. Chodzi o te dziwne onomatopeje naśladujące wystrzały z karabinu maszynowego. W internecie szybko dostrzeżono podobieństwo do fragmentu „Remember the Time” Michaela Jacksona. Z tą różnicą, że Kanye West stawia na agresję i przemoc. W stworzenie „Fire” wplątany został dawno nie widziany André 3000 z OutKast. Świetny beat, gitarowy riff, flety no po prostu tło jest tak rozrośnięte, że aż strach. W refrenie Kid Cudi brzmi znakomicie. I znów to taki utwór, który z pewnością byłby znaczącym punktem nie tylko na dwóch ostatnich płytach Gorillaz.

Otwarcie w “4th Dimension” należy do Louisa Prima i jego piosenki z 1936 roku („What Will Santa Claus Say (When He Finds Everybody Swingin'”). Za jej znalezienie, wykorzystanie i pozostawienie chóralnego zaśpiewu pochwalić trzeba Kanye`go Westa. To on ma niepowtarzalny talent do sięgania po stare nagrania i tworzenie na ich podstawie rzeczy zupełnie nowych. Natomiast outro zostało wycięte z „Someday” Shirley Ann Lee. “Freeee (Ghost Town, Pt. 2)” rozpoczyna się od słów Marcusa Garvey`a. Zaraz po tym West wchodzi z mocną linijką „I don`t feel pain anymore / Guess what, baby? I feel free”. Znakomite rezultaty dają chórki Ty Dolla Sign i Anthonego Hamiltona, szczególnie w towarzystwie kończących syntezatorów.

https://www.youtube.com/watch?v=jFLra8GgzY0

Absolutnym faworytem jest utwór tytułowy. Twórcy schodzą na niższe rejestry. Osadzone w wolniejszym, ale mocniejszym tempie, podlane bardziej nerwowym beatem oraz z gościnnym udziałem Mos Defa (pamiętny występ w „Stylo” Gorillaz). Kid Cudi zaskakuje swoim wycofaniem. Natomiast West brzmi podobnie jak na początku kariery. Ten ponury ton to z pewnością zasługa Justina Vernona z Bon Iver. Na sam koniec też niezła bomba. Otóż Kid Cudi rapuje do podkładu, w którym na gitarze gra sam Kurt Cobain. Chodzi o fragment utworu „Burn the Rain”. Nie spodziewałem się, że przyjdzie mi wychwalać jeszcze Kanye`go Westa, mając na uwadze jego pozamuzyczne wyczyny oraz marnowanie talentu na seryjne wypuszczanie nieudanych płyt. Tymczasem w połowie 2018 roku wydaje się, że to on właśnie nadaje ton. „Kids See Ghosts” zasługują na uznanie, nie tylko w zestawieniu ze słabością Gorillaz. To po prostu zjawiskowy minialbum, który trwa niecałe 25 minut.

Gorillaz – The Now Now
Parlophone | 2018

Kids See Ghosts – Kids See Ghosts
GOOD | 2018

Strona Gorillaz
FB Gorillaz
FB Kids See Ghosts







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Inline Feedbacks
View all comments
Dronik
Dronik
5 lat temu

Mogłaby powstać porządna epka zamiast porywanie się z ambicjami na cały Lp ktòry faktycznie kuleje.

Polecamy