Wpisz i kliknij enter

Szun Waves – New Hymn To Freedom

Pasuje jak ulał.

W ramach ojcowskiej troski o rozwój najstarszego syna postanowiłem, że przesiądziemy się z klocków Lego w wersji „duplo” na wersję bardziej zaawansowaną, czyli „city”. Istotą zmiany, dla tych którzy nie wiedzą, jest rozmiar klocków. Wersja dla starszych dzieci jest mniejsza, wymaga większej precyzji w trakcie budowania oraz oferuje większy asortyment. Niewykluczone, że z tej zmiany, najbardziej cieszę się ja. Otóż składanie, krok po kroku, wymyślnych samochodów, budynków, samolotów daje niezwykłą frajdę. Zapewne jest w tym sentymentalna siła powrotu do lat dzieciństwa lub próba rekompensaty tego, że się kiedyś tego Lego nie miało, ale dla mnie najfajniejsze jest to, że z chaosu rozsypanych elementów powstać mogą ciekawe rzeczy. Zupełnie jak w przypadku najnowszego krążka Szun Waves.

„New Hymn To Freedom” to już drugi album tria w skład, którego wchodzą Luke Abott, Laurence Pike i Jack Wyllie. To także świadectwo rozpiętości międzygatunkowej od muzyki elektronicznej, przez muzykę improwizowaną, ambient aż do jazzu. Brzmi to świeżo, a momentami wręcz porywająco. Ponadto uważam, iż ta mieszanka wyszła im nieco lepiej niż ostatnie dokonania Jamesa Holdena. Od początkowego „Constellation” trudno się oderwać. Uderzająca astralność formy oraz wirujące dźwięki są demonstracją tego, co muzycy robić potrafią. Pęczniejące dźwięki prowadzą wprost do mistycznego finału.

Jednym z moich ulubionych momentów jest „High Szun”. Ileż tu znakomitych momentów, fraz saksofonu, uciekających partii syntezatora. Sposób w jaki rodzi się melodia i co sobą reprezentuje może doprowadzić do szaleństwa. Pozorowany chaos jest ściśle kontrolowany przez zespół. Już nie wspominając o tym, co Pike na perkusji wyprawia. Skoro już jesteśmy przy perkusji należy podkreślić jej rolę w „Temple”, stanowiącym moment refleksji na albumie. Na syntezatorowym dywanie i z domieszką wzlatujących partii saksofonu, Pike wyczynia cuda na swoim zestawie. Przejmuje kontrolę nad utworem i prezentuje całą paletę barw.

Ostatnim aktem jest dwunastominutowy „New Hymn to Freedom”. Skoro zespół dał sobie tyle czasu, to nie ma się gdzie spieszyć. Jack Wyllie (Portico Quartet) prowadzi swój instrument w sposób złowieszczy. Moment, w którym utwór traci swoją stabilność, jest ledwie wychwytywany. Całość kończy jazzowa surowizna. Impet z jakim Szun Waves wdzierają się ze swoją muzyką jest zwyczajnie powalający. Nie chodzi jedynie o dynamikę gry, ale również operowanie niezmąconym pięknem, jak czynią to w drugiej części „Fall Into Water”. Wszystko do siebie pasuje. Każdy, najdrobniejszy dźwięk stanowi dopełnienie, bez którego całość mogłaby się posypać. Nie zachowuję należytego dystansu do tej płyty, gdyż pochłonęła mnie do nieprzytomności. Nawet w trakcie budowania z klocków Lego.

The Leaf Label | 2018

Bandcamp
FB
Strona oficjalna







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy