Wpisz i kliknij enter

Piotr Bejnar – Album

W górę usta śmiech wygina, gdy słowa czyta Pani Krystyna.

Piotr Bejnar długo zbierał się, żeby nagrać swój debiutancki album. Przyjmując zapewnienia autora o tym, iż album jest owocem doświadczeń i 12-miesięcznej pracy, to szczęśliwie dla świata, że ta płyta wcześniej ani szybciej nie powstała. „Album” jest płytą pojemną, przemyślaną, świetnie nagraną i skomponowaną. Brak debiutanckiej porywczości zastąpiło ogranie, osłuchanie oraz pomysłowość Bejnara i jego przyjaciółek.

Pierwiastek kobiecy na „Albumie” jest więcej niż wyczuwalny. Rozumnie Bejnar schodzi z drogi swoim zdolnym współpracowniczkom. Dowodem jego producenckiej mądrości było zaproszenie do współpracy Weroniki Dziedzic i Angeliny Nartowskiej. Największą bombą jest udział Krystyny Czubówny na płycie. Jej występ na płycie z muzyką klubową można porównać do wybrania ateisty na Papieża. Z satysfakcją odnotowuję, że utwór w całości po polsku jest mówiony. Tekst autorstwa Dziedzic jest zabawny, lekko ironiczny i subtelny. Kolejny dowód, że po polsku można, ale i warto pisać i wykonywać. Moja ulubiona linijka to: „[Kobietki] Skarbnicą są wiedzy niezrozumiałej”.

Będę szczery, do czasu zetknięcia się z tą płytą nazwiska Dziedzic, Nartowskiej i Bejnara niewiele mi mówiły. Po „Albumie” wbiłem sobie je na stałe do głowy. Obie Panie dają o sobie mocno znać w najlepszych momentach płyty: „Tearful Smile” i „Pachniesz Owocami”. Ta druga w całości, znów, śpiewana po polsku. Prosta i ładna kompozycja wzbogacona jest grą Nartowskiej na skrzypcach. Kontakt z żywym instrumentem sprawia, że muzyka operuje nowymi możliwościami. Nie zawodzi też sprawdzony Baasch w przebojowym „Jellyfish”. Miłośnicy zespołu Rysy powinni być usatysfakcjonowani.

Piotr Bejnar wykazuje się dbaniem o szczegóły. W „Bagiecie” korzysta z gościa, którym jest Kasp udzielający się na gitarze. Sam utwór stanowi zlepek wielu odgłosów, w tym dzwonka od roweru, oraz zapętlonego dźwięku. „Nie ma Mateusza” dalekie jest od oczywistości. Wprowadza w łagodny wymiar transu po to, aby wybudzać natarczywymi dodatkami. Dużo ciekawszy wydaje się być „Your Hope is Over There”. Złożone plany muzyczne, czerpiące trochę z ambientu oraz dające poczucie obcowania z dojrzałością muzyczną. „Album” nieco traci blasku w końcowej części, aby na koniec jeszcze błysnąć. W „Twelve Kisses for Goodbye” znów powraca Angelina Nartowska. Tym razem Bejnar nałożył jej partie grane i rwane na siebie. Daje to efekt głębi, a poprzetykane jest zgrzytliwymi efektami. Niebanalny koniec niebanalnej płyty.

Pełnowymiarowy debiut Piotra Bejnara, co widać na powyższym wstępie, zmusił mnie do profanowania poezji i wykonania małej rymowanki. Jestem pozytywnie zaskoczony, że na naszej elektronicznej scenie zagościł wykonawca będący świadomy swoich umiejętności i niebojący się ryzykować (miłość w tekście po polsku). Co więcej płyta została wydana w Otake Records, której to sam wykonawca szefuje. Bejnar odpuścił sobie tylko szukanie tytułu krążka. Dobrze, bo nie tytuł pamiętać należy, a jego nazwisko.

Piotr Bejnar „Album”, Otake Records 2017

FB

Soundcloud







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy