Wpisz i kliknij enter

Colin Stetson – All This I Do For Glory

28 kwietnia gatunek ludzki otrzymał nową solową płytę Colina Stetsona „All This I Do For Glory”. Napisałam gatunek ludzki, bo słuchając tej płyty ma się nieodparte wrażenie, że Stetson po raz kolejny próbuje przekonać świat, że jest herosem o niedoścignionych myślach i nieskończonej powierzchni płuc. Rzeczywiście, najczęściej trudno objąć rozumem to co wyczynia ze swoimi instrumentami, w szczególności saksofonem.

Mówienie o Stetsonie zawsze rozpoczyna się od informacji, że posiada niezwykle rzadką umiejętność oddechu permanentnego, dzięki której jest w stanie nagrywać długie partie bez konieczności robienia jakichkolwiek przerw. Umiejętność ta pomogła mu w osiągnięciu wybitnej techniki gry, początkowo na rogu, a potem na klarnecie i saksofonie. Jako multiinstrumentalista współpracował z wieloma gwiazdami chociażby Tomem Waitsem, Laurie Anderson czy Lou Reedem.

Colin Stetson dziś to jednak przede wszystkim jeden z najbardziej eksperymentalnych muzyków na świecie, który posługuje się wciąż klasycznym instrumentarium, korzystając przy tym z możliwości jakie daje mu jego ciało i niebywała wirtuozeria. Naprawdę ciężko uwierzyć, że swoje utwory nagrywa w całości na żywo, bez przerw na oddech. Jego muzyka klasyfikowana jest przede wszystkim jako jazz, ale mówiąc szczerze Stetson już dawno wymknął się jazzowym ramom.

Na „All This I Do For Glory” słychać to wyjątkowo dobrze. To płyta drapieżna, momentami wręcz mroczna. Jaskrawie kontrastująca z jego przejmującą interpretacją III Symfonii Mikołaja Henryka Góreckiego „Sorrow, a reimagining of Gorecki’s 3rd Symphony”, która ukazała się rok temu (recenzja).

Płytę otwiera utwór tytułowy. To pełna niepokoju przechwałka, w której głównym motywem jest przypominająca wycie partia basu, balansująca obok rytmicznej perkusji. Nieprzypadkowo, w kolejnym utworze pojawiają się wilki.

W drugim „Like wolves on the fold” dźwięki są lżejsze, ale przez szybkość ich wirowania na wysokich tonach, na tle zawodzenia, a w kulminującym momencie także gwałtownej perkusji, nie dają słuchaczowi żadnego wytchnienia. Utwór kończy się nagle, ale po nim od razu pojawia się kolejna część, która może stanowić dowód, że Stetsonowi nawet techno nie jest obce (!). Słuchając nerwowego „Between water and wind” ma się wrażenie, że jego inspiracją musiały być uczucia towarzyszące życiu wspólnot plemiennych tj. głód i ekstaza. Napięcie bywa tu chwilami nieznośne.

Wreszcie przychodzi moment ulgi. „Spindrift” to najcieplejszy utwór na całej płycie. Łagodny, choć nie jest wcale spokojną opowieścią. Zupełnie jakby Stetson celowo manipulował słuchaczem szarpiąc nim podczas trzech pierwszych utworów, a dopiero potem ofiarowywał kojący „Spindrift”.

Ulga to jednak chwilowa. Nawiązując do tytułu, kolejny „In the clinches” klinuje odbiorcę w szaleństwie muzycznego geniuszu muzyka. To nie przesada. Przełożenie myśli na dźwięki w taki sposób w jaki robi to Colin Stetson bezsprzecznie świadczy o geniuszu. Powstaje pytanie: czy możliwe jest w ogóle wyrwanie się z tego jarzma?

Odpowiedź przynosi zamykający „The lure of mine”, który jest trzynastominutowym popisem Stetsona. Do początkowych dźwięków skrajnego szaleństwa wpisanego w niedoścignione wręcz tempo dołączają z czasem subtelne motywy wokalne, przypominające te słyszalne już we wcześniejszych fragmentach płyty. Pomimo prowadzenia wzajemnej walki o pierwszeństwo wreszcie poddają się silnej i stabilnej rytmiczności, w której Stetson przedstawił metaforę ludzkich pragnień. Spokój i pewność siebie nie oznaczają tu braku emocji. Wręcz przeciwnie, „The lure of mine” dotyka środka ludzkiej duszy, zapisanych tam uczuć i potrzeby dążenia do samorealizacji. To melancholijne zakończenie przesądza, że Colin Stetson nie jest herosem, a bardzo wrażliwym człowiekiem.

Poza muzyką którą tworzy, wrażliwość Colina Stetsona ukazała mi się szczególnie przy okazji jedynego koncertu „Sorrow, a reimagining of Gorecki’s 3rd Symphony” w Polsce, który odbył się w 18 grudnia 2016 roku w Sali Koncertowej Miasta Ogrodów w Katowicach. Gdy na sali unosiło się jeszcze odczuwalne wzruszenie, Colin Stetson został zapytany dlaczego zdecydował się na nagranie tak poważnego dzieła jak III symfonia Henryka Mikołaja Góreckiego. Odpowiedział, że słuchał Symfonii niezliczoną ilość razy i zawsze zmieniała go, aż w końcu zrozumiał, że musi ją nagrać, że siła tego pragnienia była nie do zatrzymania.

Podobnie jest z muzyką samego Stetsona. Charakteryzując się często niezwykle gwałtownymi dźwiękami bywa trudna do opisania, ale jednocześnie bardzo wciąga w swoją przestrzeń. Jakby odbijała ludzką naturę. I chyba właśnie dlatego jego płyty budzą w słuchaczu emocje, które są odczuwalne nawet fizycznie. Taka na pewno jest „All This I Do For Glory”. Z jednej strony wywołuje poczucie zagrożenia, ale za chwilę daje siłę. Jednocześnie pomimo swojej gwałtowności tworzy całość, w której wszystkie elementy współgrają, dla wszystkich jest wystarczająca ilość miejsca. Tak jak w człowieku jest miejsce na wszelkie uczucia. Nawet te najbardziej skrajne. Tylko od nas zależy czy chcemy je przeżywać.

28 kwietnia 2017 | 52Hz

Strona Colina Stetsona »
Profil na BandCamp »
Profil na Facebooku »






Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy

3 pytania – Lilli Kane

Lilly Kane, chińska artystka, która dziś wydaje debiutanckie EP w Intruder Alert, odpowiada na nasz tradycyjny zestaw trzech pytań.