Wpisz i kliknij enter

Wschód Kultury – Inne Brzmienia, Lublin 2016

6 lipca rozpocznie się lubelska odsłona festiwalu Wschód Kultury – Inne Brzmienia Art’n’Music. W związku z tym postanowiłem porozmawiać z organizatorami, czyli Agnieszką Wojciechowską i Rafałem Chwałą o poprzednich edycjach jak i tegorocznym line-up’ie, gdzie m.in. Tortoise, Kammerflimmer Kollektief czy Easy Star All Stars.

Wschód Kultury to projekt kulturalny integrujący środowiska artystyczne miast Polski Wschodniej (Białegostoku, Lublina i Rzeszowa) i artystów krajów Partnerstwa Wschodniego (Armenii, Azerbejdżanu, Białorusi, Gruzji, Mołdawii i Ukrainy), realizowany przez Narodowe Centrum Kultury oraz trzy wspomniane miasta. Ideą projektu jest wspólne odkrywanie tego, co niepowtarzalne w każdej z kultur, a także wymiana doświadczeń artystycznych. Z biegiem czasu festiwal stał się pomostem włączającym naszych wschodnich partnerów w obieg kultury europejskiej. W 2016 roku Wschód Kultury będzie realizowany po raz czwarty. Przedsięwzięcie powstało dzięki zaangażowaniu środowisk twórczych, samorządów wschodniej Polski oraz Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

 

Cały program na: www.nowamuzyka.pl/2016/05/31/wschod-kultury-inne-brzmienia

 

Łukasz Komła: Muszę przyznać, że co roku uważnie przyglądam się lubelskiej edycji festiwalu Wschód Kultury – Inne Brzmienia i na wstępie chciałbym Wam pogratulować.

Agnieszka Wojciechowska i Rafał Chwała: Serdecznie dziękujemy. Jest nam bardzo miło to słyszeć.

Macie już za sobą dwie odsłony festiwalu. Postaram się w kilku słowach nawiązać do tego, co działo się w Lublinie w 2014 i 2015 roku. Dwa lata temu poszliście z jednej strony w szeroko pojętą kulturę żydowską, gdyż wówczas wystąpiło trio Wacław Zimpel / Mark Tokar / Paweł Szpura, zespoły Shofar i Shy Albatross, a warsztaty dla dzieci prowadził Mikołaj Trzaska. Z drugiej – mieliśmy słynną brytyjską grupę Asian Dub Foundation oraz wspólny koncert Felixa Kubina z Mitch and Mitch. Oprócz tego wystawy i filmy. Czym się kierowaliście układając line-up tamtej edycji?      

Na wstępie należy przypomnieć, że same Inne Brzmienia mają dłuższą, bo już dziewięcioletnią historię. Jedynie współpraca w ramach projektu Wschód Kultury zaczęła się wraz z rokiem 2014. Dla nas ten rok był w ogóle, pod wieloma względami, przełomowy, bo właśnie wtedy zaczęliśmy w pełni autorsko organizować ten festiwal. Zaproponowaliśmy pewną redefinicję i nową odświeżoną formułę, w ramach której znalazło się miejsce dla całego szeregu nowych wątków. Chodzi m.in o coroczną prezentację wytwórni muzycznych, stąd obecność Kilogram Records Oli i Mikołaja Trzaski oraz cały wątek wspomnianej przez Ciebie muzyki żydowskiej. Generalnie też wyznaczyliśmy sobie podczas tej edycji pewne ramy programowe oparte o prezentacje artystów z krajów Partnerstwa Wschodniego, staranną selekcję headlinerów będących pionierami ciekawych zjawisk i gatunków muzycznych, oryginalne i nietuzinkowe składy z całego świata wypełniające szczególnie istotną dla nas kategorię „innych brzmień” czy specjalne, autorskie produkcje z polskimi artystami. Stąd na jednej scenie m.in. Asian Dub Foundation, Goldfrapp, Yat-Kha, The Tiger Lillies czy choćby zainicjowany przez nas Big Lao Che Band, czyli projekt łączący w zaaranżowanym na nowo repertuarze Lao Che tą kultową polską formację m.in. z artystami z Białorusi..

Przeskakujemy do roku 2015, a tam w festiwalowym programie takie znakomitości jak Tony Allen i Einstürzende Neubauten. Pojawiło się także trio Rimbaud (Trzaska/Budzyński/Jacaszek). Zastanawia mnie, czy chcieliście w jakiś sposób połączyć Allena i Einstürzende Neubauten (śmiech)? Czy może jednak decyzja o zaproszeniu tych artystów na Inne Brzmienia miała swoją odrębną historię?

Na tym właśnie polega naszym zdaniem idea „innych brzmień”, odnaleźć je można niemal w każdym gatunku muzycznym. Nas interesują przede wszystkim takie wartości jak wysoka jakość artystyczna, oryginalność czy też wyznaczanie nowych kierunków w sztuce. Układając festiwalowy line-up staramy się zbudować spójną i atrakcyjną narrację dla naszej widowni, kierując się m.in wspomnianymi wcześniej zasadami. Zarówno Tony Allen, jak i Einturzende Neubauten pasują nam zatem znakomicie (śmiech). Podobnie jak choćby cała czeska prezentacja na czele z Plastic People of the Universe. Interesuje nas też wszystko to, co przenika się gdzieś między gatunkami i stylami muzycznymi. Wschód Kultury – Inne Brzmienia to festiwal, który ma być miejscem spotkania oraz wymiany doświadczeń i to na kilku polach. Wschód spotyka się z Zachodem, różne grupy wiekowe widowni spotykają się pod jedną sceną na koncertach ulubionych artystów, wreszcie tak różni headlinerzy jak prekursorzy industrialu i jeden z ojców afrobeatu koegzystują na równych prawach w naszym line-up’ie.

Odnoszę wrażenie, że na tegorocznej edycji proponujecie słuchaczom jeszcze więcej koncertowych atrakcji. Wystąpią m.in. Tortoise, Kammerflimmer Kollektief, Easy Star All Stars, Shibusashirazu Orchestra, UK Subs, Aksak (Eberhard Kranemann/Holger Mertin/Jozef Suchy), Markus Detmer (aka Monsieur Croque), polski Innercity Ensemble oraz będzie można obejrzeć wystawę związaną z niemiecką wytwórnią Staubgold. To tylko część line-up’u, drugą połowę wypełnią zespoły z takich państw jak Białoruś, Finlandia, Szwecja czy Ukraina. Trzeba podkreślić, iż na wszystkie koncerty wstęp wolny. Śledząc program trafiłem na kompletnie nie znaną mi do tej pory nazwę japońskiego zespołu Shibusashirazu Orchestra. Możecie zdradzić gdzie odkryliście ich muzykę?

Shibusashirazu Orchestrę znamy od lat i był to jeden z tych składów, który zawsze chcieliśmy zaprosić do Lublina. Oczywiście jest to zadanie dość trudne, bowiem bilety lotnicze z Japonii do najtańszych nie należą, a sam zespół to grubo ponad trzydziestoosobowa ekipa. Byliśmy jednak z nimi w kontakcie od jakiegoś czasu i w tym roku zebrali swój pełny skład na kilka wybranych festiwali w Europie, w tym m.in. Glastonbury i nasz, jako jedyny w Polsce.

Nie będę ukrywał, że ucieszyłem się kiedy zobaczyłem w programie festiwalu Tortoise i Kammerflimmer Kollektief. W tym roku Amerykanie powrócili z nową płytą „The Catastrophist” (nasza recenzja). Według mnie więcej niż udaną, choć nowe nagrania Tortoise zebrały bardzo różne opinie wśród krytyków na całym świecie. Jak Wy patrzycie na „The Catastrophist”?

Z jednej strony wiadomo, że wszyscy fani zespołu (my też) z wielką sympatią wspominają znakomite albumy z lat dziewięćdziesiątych jak choćby „Millions now living will never die”, „TNT” czy chwilę późniejszy, świetny „Standards”.  Z drugiej, bądźmy szczerzy, Tortoise nigdy nie zeszło poniżej pewnego, wysokiego poziomu artystycznego. Jasne, że mieli lepsze i gorsze momenty, jak każdy wielki zespół, ale najnowsza płyta „The Catastrophist” jest na prawdę bardzo interesująca, a do tego zespół zbiera świetne recenzje po koncernach m.in. na hiszpańskiej Primaverze.

Na koniec jeszcze mam kilka ogólnych refleksji dotyczących tzw. letnich festiwali w naszym kraju. Jak myślicie, dlaczego tak mało się mówi w Polsce o takich wydarzeniach jak np. Wschód Kultury – Inne Brzmienia w Lublinie (niestety, ale Białystok i Rzeszów wypadają przy Was średnio), białostocki Halfway Festival (5. sdycji), bardziej eksperymentalny toruński CoCArt (8. edycji) czy projekt polsko-chińskiej wymiany kulturowej ChoP (świętujący w tym roku swoje dziesięciolecie), a tak dużo się mówi np. o OFF Festivalu, Open’erze etc.?

Dobre pytanie i całe szczęście coraz częściej zadawane. Odpowiedzi na to jest na pewno kilka. Jedną z oczywistych wydają się być budżety kampanii promocyjnych oraz ogólny poziom finansowy tych festiwali. Prawda jest taka, że między imprezami, które wymieniłeś, a tymi najbardziej rozpoznawalnymi jest finansowa przepaść. Drugą sprawą jest to, iż doczekaliśmy czasów, kiedy festiwalowa mapa Polski jest już bardzo gęsto zapełniona. Podobne zjawisko obserwujemy w całej Europie. Konkurencja na rynku jest bardzo duża i niełatwo się przebić z komunikatem. Poza tym od lat festiwale toczą wojny bookingowe walcząc o tych samych artystów i zwykle wygrywa ten najbogatszy, u nas oczywiście Alter Art. Z drugiej strony, jest to jakaś szansa dla festiwali autorskich takich jak nasz, mających własną wizję, mówiących swoim głosem. Część widowni europejskiej jest już po prostu znudzona tymi majorsami, wielkimi eventami robionymi jak „od linijki”. Ci ludzie szukają więc czegoś oryginalnego, wyjątkowego, bardziej kameralnego. Liczy się więc klimat, dostępność, atmosfera, większa podmiotowość tak artystów jak i uczestników, ale też konsekwencja w działaniu.

Czego można Wam życzyć?

Na pewno dobrej, słonecznej pogody (śmiech). A poza tym, balansu i równowagi pomiędzy stabilizacją oraz komfortem produkcyjnym festiwalu a kreatywną dawką szaleństwa i spontaniczności. Każdy festiwal tego potrzebuje.

 

 







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy