Wpisz i kliknij enter

Chelsea Wolfe – Abyss

Nie sposób przejść obojętnie obok nagrań kalifornijskiej artystki.

Nie spodziewajcie się, że usłyszycie przypudrowane tandetne songi, których pretensjonalny wydźwięk może przyprawić o mdłości. Amerykanka, Chelsea Wolfe, trzyma wysoki poziom i nie zamierza czerpać z sezonowych mód. W 2010 roku wydała swój pierwszy ważny longplay, pt. „The Grime and the Glow” – i w zasadzie od tamtej pory każdy kolejny jej materiał pozytywnie zaskakuje.

Tegoroczny „Abyss” przynosi jedenaście kompozycji o dość mrocznym nasyceniu (wiadomo), choć akcenty zostały dobrze rozplanowane. Zespół udał się do Dallas, aby zarejestrować nagrania wraz z producentem Johnem Congletonem (Swans, Saint Vincent), co dało rewelacyjny efekt. Dużo dzieje się również w warstwie tekstowej, gdzie Wolfe rozprawia się z takimi tematami jak ludzka słabość, intymność, „cicha pasja”, lęk i głęboka tęsknota. Sporą część tych stanów emocjonalnych songwriterka znakomicie ujęła w utworach „Crazy Love”, „Simple Death” czy „Survive”. Z kolei pazury wystawiła w świetnym „Carrion Flowers”. Nie brakuje też gitarowych riffów z okolic doom metalu („Iron Moon”, „Dragged Out”) i improwizowanych partii wiolonczeli w „The Abyss”.

„Ucieczka w otchłań własnego umysłu, a także danie sobie możliwości odczuwania rzeczy, które są głęboko ukryte, tak aby wyszły na wierzch” – tak pisze Wolfe o płycie „Abyss”. Na tym można byłoby zakończyć, ale warto podkreślić, iż sny to również bardzo ważny element (pewne fragmenty nawiązują do myśli Carla Junga) twórczości Amerykanki, bo krążek „Abyss” sprawia, że stykamy się z fascynującymi zjawami „tu i teraz”, na wizji, na jawie…

07.08.2015 | Sargent House

 

Oficjalna strona artystki »
Profil na Facebooku »
Strona Sargent House »
Profil na Facebooku »
Profil na BandCamp »







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy