Wpisz i kliknij enter

Sonido Gallo Negro – Sendero Mistico

Tradycyjne meksykańskie brzmienia idealnie współgrają na wielu poziomach.

Może nie każdy wie, że Meksyk jest państwem zarówno tak samo fascynującym, jak i przerażającym. Wystarczy sobie przypomnieć ubiegłoroczne zajściach w mieście Iguala w stanie Guerrero. Wtedy to uprowadzono 43 studentów kolegium nauczycielskiego Ayotzinapa. Przyjechali do miasta, by manifestować przeciwko Marii Pinedzie, która kandydowała na stanowisko nowego burmistrza, tym samym miła zastąpić swojego męża, José Luisa Abarcę. Niespodziewanie na miejskim placu pojawiła się policja, gdzie otworzyła ogień i zaatakowała autobusy ze studentami. Zginęły dwie osoby, a kilkadziesiąt zostało aresztowanych i przewiezionych na komisariat. Do całej akcji włączyli się prawdopodobnie również członkowie gangu Guerreros Unidos, którzy mieli przejąć studentów od skorumpowanych funkcjonariuszy. Do dzisiaj nie udało się odnaleźć znacznej części zaginionych. Po jakimś czasie natrafiono na wysypisku śmieci w miejscowości Cocula na spalone ludzkie szczątki. Testy DNA wykazały, że zwłoki należały do jednego ze studentów. Meksyk to państwo bezprawia, którym rządzą narkotykowe kartele.

W przypadku nagrań meksykańskiego dziewięcioosobowego kolektywu Sonido Gallo Negro (w tłumaczeniu Black Rooster Sound) łatwo jest zapomnieć o tych tragicznych wydarzeniach. Formacja wydała swój pierwszy album w 2011 roku, pt. „Cumbia Salvaje”, dzięki któremu zyskali spore uznanie i zaczęli występować na największych światowych festiwalach, m.in. na Festiwalu Kustendorf w Serbii dowodzonym przez Emira Kusturicę. Tegoroczny longplay „Sendero Mistico” to druga płyta w ich dorobku. Instrumentalne kompozycje Sonido Gallo Negro to nieustający trans, egzotyczny taniec i podróż w głąb meksykańskiej kultury. Z jednej strony mamy amazońsko-peruwiańską cumbię, huayno, sonidero, boogaloo, chichę i latynoskie rytmy, a z drugiej – gitary elektryczne, organy Farfisa, Theremin, spaghetti western, psychodelię i surf. Całość brzmi imponująco i naturalnie, bez silenia się na jakąś określoną konwencję czy modłę.

Liczę, że kiedyś muzycy Sonido Gallo Negro dostaną propozycję napisania ścieżki dźwiękowej do jakiegoś porządnego westernu. Słuchając „Sendero Mistico” miałem przed oczami film „Za garść dynamitu” (1971) w reżyserii Sergio Leone. Chyba nie bez powodu, bowiem akcja filmu rozgrywa się na terytorium Meksyku. Utwór „Mistery Of Zangbetos”, zamykający krążek „Sendero Mistico”, powinien szczególnie zawstydzić Carlosa Santanę, bo właśnie brzmi niczym jak jego najlepsze nagrania z lat 70. (posłuchajcie m.in. gitarowego sola). Sonido Gallo Negro to egzotyczna mieszanka, frapująca odskocznia od syntetycznych brzmień i świetny kompan w te ciepłe dni.

23.05.2014 | Glitterbeat

 

Strona Facebook Sonido Gallo Negro »
Strona Glitterbeat »
Profil na Facebooku »
Profil na BandCamp »







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy