Niewątpliwie, znów wkraczamy do ciemnego lasu…Strzeliste, wysokie drzewa, oddechy dzikich zwierząt, echa śpiewu odległych przodków, odciski przechadzających, niegdyś temu mitycznych armii. Mniej więcej takie skojarzenia nasuwają się przy kolejnym spotkaniu z twórczością Matthewa Barnesa.
W 2010 Forest Swords wypuścił na światło dzienne swój pierwszy 42-minutowy EP/longplay „Dagger Paths”, którym mocno zamieszał na elektronicznej scenie. Album przyniósł sporą dawkę ożywczego i odkrywczego podejścia do muzyki, którą Anglik zaczął tworzyć dość spontanicznie i po dłuższej przerwie od czasu udzielania się w młodzieżowych kapelach punkowych.
Młody mieszkaniec półwyspu Wirral ma szerokie horyzonty upodobań muzycznych, oprócz wspomnianego punka, wspomina w wywiadach sympatię do artystów spod szyldu Kill Rock Stars czy Warp. Barnes jest też wielbicielem hip-hopu, dobrego r&b (cover Alliyah na „Dagger Paths”), nie ukrywa też swej fascynacji dubem czy reggae. Bardzo ceni artystów z klarowną wizją swojej działalności jak, np. Deftones, Smashing Pumpkins, Björk czy The Knife. Sam Forest Swords w klarowny sposób podchodzi również do pomysłu na swoje miejsce w artystycznej przestrzeni, dlatego zarówno muzyka, poligrafia czy teledyski (tworzone samodzielnie ze starych bezpłatnie dostępnych filmów instruktażowych) spajają się w jedną przemyślaną całość.
Forest Swords – „Dagger Paths” ( full Ep)
Na najnowszym dziele „Engravings”, Forest Swords podąża po wytyczonych już przez siebie ścieżkach. Nadal utrzymuje się w jedynej w swoim rodzaju minimalistycznej, paradubowej mgle, z której wyłaniają się surowe, nostalgiczne, najczęściej gitarowe melodie („The Plumes”, „Irby Tremor”) oraz strzępy hip-hopowych konstrukcji rytmicznych („Anneka’s Battle”). Brzmienia są organiczne („Onward”), ornamentyka westernowo-orientalna („Ljoss”, „The Plumes”), a wokale niewyraźne i tajemnicze („An hour”).
„Engravings” miał być w założeniu – i miejscami faktycznie jest – dziełem bardziej zwartym, nieco szybszym, oczywiście nie tanecznym, ale leżącym gdzieś w przedsionku miarowego tupania nogą, co jest raczej zasługą basu i pulsacji klawiszy niż bitu („Thor’s Stone”). Dwa ryty, „Onward” i „Gathering” wyróżniają się nieco ze scementowanej całości swą surowszą, cięższą i bardziej eksperymentalną strukturą. Najpiękniejszym momentem krążka jest
„The Weight Of Gold”, który powolnie zaczyna się gitarowymi plamami robiąc posłanie pod zapętloną melodię graną na brzmieniu „electroharfy/-cymbałów” oraz przesterowanym burialowym głosem i rozbujanymi, minimalistycznymi bębnami. Całość albumu kończy „Friend, You Will Never Learn”, które rozpędzając się poprzez pulsacyjne plenery, zgarnia ze sobą co raz więcej ścieżek, by finalnie przed 7 minutą wybuchnąć całością zebranego krajobrazu.
Forest Swords – „The Weight Of Gold”
Nowym krążkiem „Engravings” Forest Swords z pewnością pogłębił swój grawerunek wśród ważnych twórców drugiej dekady. Nagrał bardzo dobry materiał, swoisty soundtrack przenoszący w rejony, które Jung określiłby nieświadomości zbiorową. Materiał ten pozostanie ze słuchaczem na długo, zwłaszcza podczas długich jesienno-zimowych nocy.
Teraz pozostaje tylko czekać na domknięcie swoistej trylogii i na koncerty (najbliższy już w październiku na krakowskim Unsound).
www.unsound.pl
26.08.13 | Tri Angle Records