Wpisz i kliknij enter

Nowości z Sound In Silence, czyli (nie) grecka sałatka

Grecja to nie tylko zabytki kultury antycznej, oliwki, ser feta i Góra Athos, ale też nowe brzmienia w muzyce elektronicznej. A tego przykładem jest oficyna Sound In Silence. Nie tak dawno ukazały się dwie nowe pozycje w katalogu tej znakomitej wytwórni.

Jakiś czas temu natknąłem się na muzykę z ww. labelu. Szybko nawiązałem kontakt z szefem Georgem Mastrokostasem mieszkającym w Atenach i tym samym w ostatnim czasie wolne chwile spędziłem na słuchaniu płyt z Sound In Silence.

George Mastrokostas założył wytwórnię w 2006 roku, sam również  tworzy muzykę pod pseudonimem Absent Without Leave.

Silencio - Floods

Jedną z nowości jest płyta „Floods”, francusko-belgijskiego projektu Juliena Demoulina (aka Silencio). Profil jaki prezentuje grecka oficyna – w wielkim uproszczeniu – można określić jako ambient lubiący bywać w towarzystwie post-rocka i na odwrót. A tak właśnie jest w przypadku nagrań z albumu „Floods”. Ponad sześćdziesiąt minut muzyki, balansującej pomiędzy ambientem, post-rockiem a nawet krautrockiem, ale takim mniej agresywnym w swojej formie.

Nie myślcie, że krautrock jest najważniejszym składnikiem kompozycji Silencio. Pojawia się tylko w kilku miejscach na tym krążku, m.in. w utworze „No Memories, No Ghosts”. Mamy tu wyjątkowo ciepło brzmiącą sekcję rytmiczną, okraszoną delikatnymi partiami gitar i syntezatorów.

Kilka następnych nagrań („The Lost Resort”, „Arale”, „You Once Knew” czy „Losing It”) to raczej ambient z domieszką dronów i nagrań terenowych, który świetnie się sprawdza, gdy słucha się go blisko natury (polecam wyjść z materiałem gdzieś na leśną polanę). Klimat płyty „Floods” zapewne ucieszy fanów muzyki Labradford czy Pan American.

Silencio – „Floods” (4/5)

North Atlantic Drift - Monuments

Drugą niedawno wydaną płytą przez Sound In Silence jest album „Monuments”, kanadyjskiego duetu z Toronto – North Atlantic Drift. W skład tego projektu wchodzą dwaj Panowie: Mike Abercrombie i Brad Deschamps. Masteringiem ich płyty zajął się sam James Plotkin (m.in. wspomagał Emeralds i Tima Heckera).

Longplay „Monuments” wypełnia osiem kompozycji. Od razu słychać, że muzycy pochodzą z krainy pionierów post-rockowych brzmień (GYBE, Do Make Say Think). Doskonale to obrazuje tytułowe nagranie „Monuments”. Rozpoczyna się łagodną partią syntezatora, napięcie narasta, gdzieś w oddali majaczą drony, po chwili wszystko milknie i wchodzi partia gitary. A już zaraz rozkołysany bit, no i rozmarzone gitary, niczym nałożone na siebie dźwięki skrzypiec. Myślałem, że już nie zaskoczy mnie post-rockowa stylistyka. A tu proszę, mamy „Monuments” i najlepsze nagranie z tej estetyki w tym roku.

Utwór „Monuments” płynnie przechodzi w „Concrete Oceans” i zdaje się być przedłużeniem tych pięknych chwil z tytułowej kompozycji.

Mocnym punktem na krążku jest „I Have Never Seen The Light” o bardziej dynamicznym charakterze. Proste frazy grane na fortepianie niosą całą energię tego numeru.

Muzyka Kanadyjczyków zuchwale reanimuje żywot post-rocka, dając dużo świeżego spojrzenia na ten dość eklektyczny gatunek. North Atlantic Drift złapał wiatr w żagle.

North Atlantic Drift – „Monuments” (4,5/5)

Stafrænn Hakon - Pirammi

A na koniec album „Prammi” Olafura Josephssona, artysty z Islandii, który tworzy pod nazwą Stafrænn Hákon. Płyta „Pirammi” ukazała się pod koniec 2012 roku. Postać Olafura Josephssona powinna być Wam już znana, gdyż muzyk pojawił się w Polsce na kilku koncertach. „Pirammi” to jego siódmy studyjny longplay.

To, co prezentuje Josephsson to na pewno inne oblicze oficyny Sound In Silence.  Zdecydowanie jest to „sound” a nie „silence”. Dużo u Josephssona nawiązań do indie-rocka. Przy tej okazji zachęcam sięgnąć też po jego starszy materiał (np. „Gummi”, 2007).

Jeśli ktoś zacznie przygodę z jego muzyką od „Pirammi” to nie będzie zawiedziony. Trzeba posłuchać nagrania „Klump”, bardzo wyrazisty fragment, dobrze oddający charakter tego przedsięwzięcia. W tym utworze słyszymy, że Josephsson jest też stylowym wokalistą.

Klimat ożywa wraz z utworem „The Son” i „Hoff”, gdzie powiało nutą folkową i od razu wiadomo, że artysta z Islandii lubi brzmienia kapel rockowych z USA.

Stafrænn Hákon to projekt wybijający się ponad przeciętność. Mieszanina różnych wpływów o gustownym spojrzeniu na to, co zdarzyło się w muzyce rockowej i eksperymentalnej w przeciągu ostatnich dwóch dekad.

Stafrænn Hákon – „Pirammi” (4/5)

 

Warto też wspomnieć o edytorskim wkładzie Mastrokostasa w wydawane przez niego płyty. Wszystkie albumy pod tym względem są wyjątkowe, kompakt zamknięty w tekturową kopertę, handmade w czystej postaci. Na okładce przyklejone jest autentyczne zdjęcie. Od dziś będziecie kojarzyć Grecję tylko z Sound In Silence.

 

Profil na BandCamp »
Profil na Facebooku »







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
4 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
sjakamuni
sjakamuni
10 lat temu

Stafrænn Hákon zwykle niezwykłe !

Jacek Niziol
10 lat temu

Przyłączają sie , zna sie na robocie 🙂

ja
ja
10 lat temu

Pochwalę Pana Redaktora, znalazł bardzo dobre danie!!

Polecamy

Rozmawiamy z Łukaszem Polowczykiem (aint about me)

Łukasz Polowczyk – współzałożyciel projektu aint about me – opowiada o jego początkach w Nowym Jorku, muzycznych i duchowych metamorfozach, o inspiracjach, depresji, medytacji i wielu