Wpisz i kliknij enter

Op!era Folk Festival – relacja z Białegostoku

Pierwsza edycja Halfway Festival – spotkania muzycznego w połowie drogi – za nami. Dwuodsłonowa impreza podzielona na Songwriting Op!era Festival i Op!era Folk Festival zaprezentowała różnorodne, nieraz eklektyczne podejście do muzyki. Największym atutem wydarzenia było pokazanie, że pojęcia takie jak folk czy piosenka autorska są bardzo pojemne i niejednoznaczne.

Festiwal (29 czerwca) rozpoczął unikatowy koncert podczas, którego na jednej scenie spotkała się Kapela ze Wsi Warszawa, Orkiestra Opery i Filharmonii Podlaskiej, a także męski chór Constantine z Serbii. Wspólnie wykonali wariację na temat „Krzesanego” Wojciecha Kilara, jak również dwie piosenki z najnowszej płyty Kapeli pt. „Nord”. Maciej Szajkowski, muzyk Kapeli stwierdził, że „zaproszenie zespołu jest jak nobilitacja Janka Muzykanta na deski Opery”. W dalszej części wieczoru Kapela grała już sama na scenie.

Drugi dzień festiwalu (30 czerwca) otworzył białoruski projekt FolkRoll. Podczas koncertu można było usłyszeć białoruskie liryczne pieśni oraz pieśni obrzędowe z cyklu dorocznego w opracowaniach Pavła Ryżkowa, a także muzykę instrumentalną inspirowaną białoruskim folklorem.

Kolejni artyści, którzy wystąpili to białoruski Re1ikt. Muzycznie przypominali fascynujące brzmienia kapel grunge’owych lat 90. w wersji unplugged. Pokazali muzyczną głębię i niepokój.

Amerykańską odmianę folku rodem z nowojorskiego Brooklynu zaprezentowali nam The Loom, czyli żeńskie i męskie wokale, rozbudowane instrumentarium, m.in. waltornia, trąbka i fortepian. A to wszystko zanurzone w tradycji amerykańskiego folk-rocka. The Loom okazali się gwiazdą tego wieczoru. Fantastyczny i niezapomniany koncert, przesiąknięty melancholią i szczerymi emocjami.

Na koniec pierwszego dnia festiwalu wystąpił rosyjski artysta – Vasya Oblomov. Zaprezentował muzykę na pograniczu hip-hopu, folka i alternatywy. Artysta niezależny i niepokorny, który nie stronił od społeczno-politycznych komentarzy. Jak dla mnie to najsłabszy koncert z całej imprezy.

Ostatni dzień (1 lipca ) imprezy upłynął pod znakiem sporych wrażeń muzycznych. Jako pierwsi tego dnia wystąpili muzycy z projektu Chłopcy kontra Basia. Zaprezentowali tradycyjne polskie motywy frazowane na jazzowo.

Następnie na scenę wkroczyli muzycy zespołu Sin Fang z Islandii , a ich lider to Sindri Már Sigfússon – najbardziej niespokojny duch islandzkiej sceny muzycznej. Miłośnik piłki nożnej, pizzy i deskorolki. Były hip hopowiec pokryty tatuażami. Absolwent Akademii Sztuk Pięknych, a przy tym, a właściwie – przede wszystkim – doskonały muzyk. Projekt Sin Fang to muzycy, którzy grają także w zespole Seabear. Koncert odbył się w deszczowo – burzowej aurze, ale absolutna magia występu pozwoliła czerpać radość z wiatru i deszczu, który przenikał amfiteatr. Wspaniały, subtelny i zwiewny występ tej grupy!

Zaproszone zespoły odwołują się do tradycji swojego kraju, czerpią inspiracje z przeszłości i łączą folk ze współczesnymi gatunkami muzycznymi. Wobec tego można było usłyszeć kozacki rock w wykonaniu Haydamaków z Ukrainy. Bardzo energetyczny występ.

Nadszedł czas na koncert Great Lake Swimmers – kanadyjskiego folkowego bandu znad wielkich jezior, zanurzonego w tradycji i historii regionu. Muzycy pokazali, że są bezpretensjonalni, naturalni i przyjacielscy. Zespół o fantastycznym, ciepłym i delikatnym brzmieniu. Kto nie był to niech żałuje!

Prawdziwe opus magnum dopiero nadchodziło. Pierwszą edycję wydarzenia zamknął koncert amerykańskiej grupy Woven Hand. Alternatywno-folkowy amerykański zespół, który na gruzach niezapomnianego 16 Horsepower powołał David Eugene Edwards – postać kultowa, mroczna, tajemnicza i nieobojętna. „Posiadacz” charakterystycznego, chropowatego i rozpoznawalnego głosu. Jeden z wielkich nurtu folk-rock.

To było mocne, transowe i neofolkowe zamknięcie całości. Koncert, którego nie sposób zapomnieć. Ściana dźwięku, którą muzycy skonstruowali, przy użyciu gitar była niczym wizytówka amerykańskiej niezależnej sceny muzycznej. Fantastyczny set! Pierwszy występ Woven Hand w Polsce.

W przerwach między koncertami można było posłuchać muzyki elektronicznej granej przez Dj Dtekk’a i Johnego Uranera, a także pograć w festiwalowe frisbee.

Otwarta przestrzeń nowego amfiteatru sprzyjała luźnemu odbiorowi muzyki i nawiązywaniu kontaktów z artystami. Zgodnie z ideą festiwalu, całość wydarzenia wybrzmiała jako spotkanie i poznawanie. Do zobaczenia za rok!

 

Zdjęcia wykonała: Agata Sakowicz







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
4 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
rafal
rafal
11 lat temu

To musiały być kapitalne koncerty pejzażowej muzyki w rożnych stylach i odczuciach z rożnych stron świata i w rożnych specyfikacjach muzycznych. Pozdrowienia dla autora za przedstawienie tak obrazowej ilustracji tego festiwalu pozdro
rafal

Tomziom
Tomziom
11 lat temu

Co tu dużo mówić…Oby za rok było chociaż w połowie tak dobrze jak w tym roku i żeby wogle było….. Pozdro i podziękowania dla autora i całej ekipy, dzięki którym było jak było – keep rocking!

Agnes
Agnes
11 lat temu

Witam 🙂 Wreszcie doczekałam się Pana relacji z tej imprezy 🙂 . Znów zgrabnie napisana. Bardzo dobrze nakreśla obraz tego znakomitego festiwalu. Mam nadzieję,że do zobaczenia za rok w tym samym miejscu. Pozdrawiam.

Polecamy