Wpisz i kliknij enter

Briano Eno pomaga przy Solaris

W sierpniu Brian Eno odwiedził Kraków – zainspirowany wizytą postanowił wspomóc Bena Frosta i Daniela Bjarnasona w ich pracy nad nowym soundtrackiem do „Solaris”. Na rok 2011 przypada pięćdziesiąta rocznica wydania Solaris krakowskiego pisarza Stanisława Lema. Nawiązując do niej, Ben Frost i Daniel Bjarnason, we współpracy z Sinfoniettą Cracovią, stworzyli na zlecenie Unsound niezwykle ambitny projekt. Napisana na 29 instrumentów smyczkowych, 2 zestawy perkusyjne, preparowany fortepian, gitary oraz elektronikę muzyka czerpie inspiracje zarówno z powieści Lema, jak z jej filmowej adaptacji z 1972 roku w reżyserii Rosjanina Andrieja Tarkowskiego.
Jest to wymyślona na nowo ścieżka dźwiękowa do filmu, którego zastygłe kadry są prawie nieuchwytne, dźwiękowa opowieść, eksploracja wewnętrznego uniwersum. Stworzona przez istoty ludzkie muzyka, zostaje przechwycona i zmutowana przez sztuczną inteligencję, oraz ponownie przetłumaczona z ich języka na język ludzi. Jednym słowem jest to intrygujący, wielowymiarowy, brzemienny w idee projekt.
Jedną z integralnych części projektu jest kompozycja filmowa, stworzona przez Briana Eno i Nicka Robertsona. Kompozycja, w której wykorzystano kadry z filmu Tarkowskiego, stanowi odzwierciedlenie procesu tworzenia muzyki.

Pomysł stworzenia muzyki do „Solaris” zrodził się z rozczarowania Bena Frosta oryginalną ścieżką dźwiękową do filmu Tarkowskiego.
„Zawsze odnosiłem wrażenie, że ścieżka dźwiękowa Edwarda Artemiewa nazbyt uwydatnia estetykę science-fiction, spychając na drugi plan wątek ludzki” – mówi Frost.
Na zlecenie Festiwalu Unsound, odbywającego się – co znamienne – w tym samym mieście, w którym Lem tworzył swoje dzieło, Ben Frost wraz z Sinfoniettą Cracovią rozpoczęli pracę nad projektem, do którego wkrótce dołączył przyjaciel i stały współpracownik Frosta z islandzkiej wytwórni Bedroom Community – kompozytor i dyrygent Daniel Bjarnason.
Pierwsze szkice kompozycji Frosta i Bjarnasona powstawały podczas improwizowanych sesji towarzyszących wspólnemu oglądaniu filmu – muzycy wykorzystywali preparowany fortepian i przesterowane gitary elektryczne. Ramę wspólnych improwizacji zawsze jednak stanowiła narracja filmowa Tarkowskiego, nierozerwalnie związana z powieścią Lema.
Planeta Solaris powołuje do życia najskrytsze z traumatycznych ludzkich wizji. „W pewnym momencie doszedłem do wniosku, że praca nad orkiestracją utworu powinna odzwierciedlać ten proces – mówi Frost – zacząłem więc eksperymentować z oprogramowaniem muzycznym – chciałem stworzyć program, który rozpoznawałby struktury tonalne i rytmiczne w skomplikowanych, polifonicznych utworach”.
Dosłownie rzecz ujmując, Frost zaprojektował program, który zachowuje się jak Solaris – przekształca i przeformułowuje nagrane na żywo dźwięki i nadając im upiorne, elektroniczne brzmienie, odchodzi od pierwotnej formy.
Bardzo duży wpływ na pracę Frosta miały jego częste rozmowy z Brianem Eno, który wybrał Bena na swojego podopiecznego w ramach programu „Rolex Mentor and Protégé Arts Initiative”.
„W moich dyskusjach z Brianem często pojawia się wątek świadomej utraty kontroli w sztuce, a szczególnie w sztuce elektronicznej. Kiedy maszyny udają ludzi, pojawia się pytanie jak nimi manipulować, aby osiągnąć wrażenie błędu, przekłamania, utraty kontroli… nielinearność i wewnętrzny chaos muzyki i innych systemów fascynuje nas obu”.
„Oczywiście, program nie mógł uchwycić przesterów, których używałem nagrywając gitary, ani preparacji, którym Daniel poddał fortepian” tłumaczy Frost. „Rezultaty pracy programu były właściwie podobne do wyniku naszych prac, jednak brakowało w nich tego nieuchwytnego elementu ludzkiego, pojawiło się kilka niuansów – glitchy, nieregularności i ubytki.”

Na tym etapie, poprzez – jak sam mówi – „akt odszyfrowania”, Bjarnason przekształcił materiał w czytelną dla ludzi formę – taką, która „byłaby odpowiednia dla muzyków”.
Frost i Bjarnason, w towarzystwie Briana Eno, zjawili się w Krakowie w sierpniu 2010. Przywieźli ze sobą kilka części utworu do przećwiczenia z Sinfoniettą Cracovią.
W atmosferze przypominającej nieco pracę w laboratorium, kompozycję poddano testom i próbom. „Eksperymentowaliśmy z wieloma wcieleniami tego samego materiału, wykorzystując jego potencjał melodyczny i harmoniczny, bawiąc się fakturą i przestrzenią” – mówi Frost. Z przetestowanym prototypem dzieła wrócili do Islandii, by nadać mu ostateczny kształt.
„Fascynuje mnie sposób, w jaki ci ludzie próbowali zinterpretować utwór, mając notację Daniela za jedyny punkt odniesienia” mówi Frost. „Przysłuchiwałem się jak odgrywają pozornie elektroniczne efekty, artykułują ledwie słyszalne harmonie, które nagle zaczęły istnieć w zapisanej formie, jako nuty i frazy – to było naprawdę dziwne uczucie”.
Daniel chciał, aby muzycy Sinfonietty grali w nieco „elektroniczny” sposób. Poprosił ich, aby wyobrazili sobie, że grają korzystając z efektu delay – myśląc w ten sposób, zaczęli wydobywać ze swoich instrumentów pożądany efekt.
Opowiadając o swoich inspiracjach filmem i powieścią, Frost wspomina o wyzwaniach związanych z próbą odwołania się do narracyjnej formy. „W powieści Lema można się doszukać wielu wyimaginowanych światów; próba odniesienia się do filmu wiąże się z wieloma trudnościami natury strukturalnej i narracyjnej”.
Jednak to właśnie myśl o filmie najbardziej pobudza wyobraźnię Frosta – szczególnie zaś możliwość wykreślenia filmu z równania wtedy, gdy muzyka stanie się niezależnym bytem. „Zostajesz sam ze szkieletową kompozycją pełną zwrotów, przełomów, dynamicznych zmian, które często przeczą czysto instynktownym muzycznym wyborom”.

Nieoficjalny związek Eno z projektem zaowocował powstaniem kompozycji filmowej, która wkrótce stała się nieodłączną częścią całego przedsięwzięcia.
„Kiedy muzyka osiągnęła swój ostateczny kształt, pierwotny zamysł wykonywania utworu jako ilustracji dźwiękowej podczas projekcji filmu wydał mi się mało interesujący – opowiada Frost – jednak czysty ekran wywoływał uczucie pustki. Kiedy Brian Eno zobaczył ekran w Kinie Kijów, wyczułem, że jego myśli również krążą wokół tej pustej przestrzeni. Parę dni później Eno przedstawił nam swój wysmakowany projekt wizualizacji, która oddaje wszystko, co staraliśmy się przekazać za pomocą środków dźwiękowych”.
Najlepszym rozwiązaniem okazało się opracowanie takiego systemu, który domaga się nowych interpretacji, nowych wcieleń, i wcale nie potrzebuje do tego ludzi. Eno wyjaśnia:
„Zamiast pokazywać fragmenty filmu Tarkowskiego, wycięliśmy z niego pojedyncze kadry, i stopiliśmy je w jedną całość, która bardziej przypomina zmieniające się powoli malowidło niż film. Wykorzystaliśmy ułamki sekund ujęć z filmu, i zmieniliśmy je w bardzo długie sekwencje.
„Wydaje mi się, że ta metoda odzwierciedla proces komponowania utworu. Muzyka nie jest dosłowną ilustracją dźwiękową filmu, nawiązuje jedynie do jego atmosfery. Analogicznie, połączyliśmy zupełnie odrębne obrazy, nadając im fikcyjną ciągłość”.
„Dokładniej (dla technicznie zorientowanych), w każdym przypadku użyliśmy programu morfującego, i za jego pomocą generowaliśmy sekwencje hybrydowych obrazów, które łączą obraz wyjściowy i docelowy. Tylko te dwa kadry zostały wycięte z filmu, cała reszta jest zupełnie nowa.”

Nowopowstały utwór zostanie po raz pierwszy wykonany 24 października w Krakowie, podczas Festiwalu Unsound. Również w Krakowie zostanie zarejestrowany, a nagranie ukaże się nakładem islandzkiej wytwórni Bedroom Community.
Północnoamerykańska premiera projektu, oraz premiera płyty odbędą się w ramach Festiwalu Unsound New York, na początku kwietnia 2010, w pięćdziesiątą rocznicę wydania powieści Lema.







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
3 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
trackback

[…] Cracovia, Ben Frost, Brian Eno oraz Daníel Bjarnason – projekt o takim pierwszoligowym składzie już dawno przeszedł ze […]

dadaista
dadaista
13 lat temu

A tutaj odnośnik do jednego z utworów pana Martineza do „Solaris” – nomen omen „First Sleep”: youtube.com/watch?v=_2S698Cs3aM

dadaista
dadaista
13 lat temu

Muzyka do nowej wersji „Solaris” w reżyserii Stevena Sodenbergha jest bardzo dobra. Skomponował ją Cliff Martinez, jest niemal w całości wykonana na „żywych” instrumentach, chociaż blisko jej do ambientu.

<http://www.youtube.com/watch?v=_2S698Cs3aM>

Oczywiście genialnie się jej słucha kładąc się spać. W końcu to przecież jeden w ważnych wątków w „Solaris” Lema.

Polecamy