Wpisz i kliknij enter

Rechenzentrum – Silence


Rechenzentrum to niezwykły projekt audio-wizualny pod przewodnictwem Marca Weisera. Najświeższe dzieło multimedialnego artysty rodem z Berlina jest przedsięwzięciem pełnym rozmachu. Do współpracy nad „Silence” Weiser zaprosił znakomitych solistów, których partie umiejętnie wplótł w oszałamiającą elektroakustyczną suitę: Akemi Takeya (fortepian), Nicolasa Bussmana (wiolonczela) z Kapital Band, Nicolasa T. Weisera (gitary akustyczna i elektryczna) z Laptop Orchestra oraz członków eksperymentalnego berlińskiego kolektywu Zeitkratzer: Maurice’a de Martina (rozmaite perkusjonalia), Reiholda Friedla (fortepian) i Franza Hautzingera (trąbka). Masteringiem zajął się sam Stefan Betke vel Pole, zaś za stronę wizualną odpowiadał niejaki Lillevan.
Atmosfera w studio musiała być arcytwórcza – muzycy wspięli się na najwyższe szczyty artystycznej formy. Potwierdza to każda sekunda płyty. „Silence” powala na ziemię, przygniata formą i treścią, powodując przysłowiowe zapominanie języka w buzi. Prawdziwy róg obfitości, niezgłębiona galaktyka dźwięków i metadźwięków, w których ambient, dub, glitch, IDM, jazz, modern classical, krautrock, etno, folk, psychodelia i wiele innych stylistyk egzystuje w harmonijnej symbiozie, uniemożliwiając jakąkolwiek kategoryzację. Umownie można nazwać to „awangardą”, ale rzecz w tym, że nie jest to album reprezentujący konkretny prąd czy ideologię – to album będący ekspresją własnego, unikalnego punktu widzenia i słyszenia. Doprawdy, to co dzieje się na „Silence”, przypomina gwałtowny atak pełnoobjawowej schizofrenii, doświadczenie mistyczne lub deprywację sensoryczną, a może wszystko na raz. Pulsujące żyły i tętnice skutecznie podcinane przez smyczki, błotniste galopady, chropowaty metal atakowany przez krople wody, wibrująca trąbka, tajemnicze głosy… Nonsensem byłoby wyróżnianie poszczególnych kompozycji, nie mówiąc o próbie ich dekonstrukcji. Na „Silence” każdy utwór, choć stanowi fragment logicznej całości, sam w sobie jest niepowtarzalną perłą. Mnóstwo tu nieprzewidywalnych mikroskopijnych szczegółów, które objawią sie dopiero po wielu uważnych przesłuchaniach, oczywiście na słuchawkach. Soniczna mozaika, misterna i wielowarstwowa, czyni z albumu rzecz iście nieokiełznaną, ale też niepodatną na bardziej szczegółowe opisy. To po prostu trzeba usłyszeć samemu.
Usłyszeć i zobaczyć, ponieważ „Silence” ukazał się tylko w formacie DVD, zawierającym filmowe kolaże Lillevana (płyta zawiera również folder z muzyką w formacie audio i nie da sie ukryć, że broni się ona rewelacyjnie nawet bez ruchomych obrazów). Koncepcja Rechenzentrum zakłada równoważność obrazu i podkładu dźwiękowego – ten pierwszy nie jest opcjonalnym bonusem do drugiego, lecz integralną częścią całości. Na wizualizacje składają się zarówno skąpane w czerni i bieli abstrakcyjne formy, jak również przedstawienia zawsze niewzruszonej i pięknej przyrody. Ważną inspiracją dla Rechenzentrum było malarstwo ikoniczne Andreja Rublowa, którego „Chrystus Zbawiciel” zdobi okładkę. Rosyjski artysta, sportretowany w głośnym filmie Andrieja Tarkowskiego, poprzez sztukę nie chciał wyrażać swego subiektywnego doświadczenia, lecz stać się pośrednikiem pomiędzy człowiekiem a sferą ducha. Aby tego dokonać, należało całkowicie zrezygnować z własnego „ja” – Rublow nierzadko malował obrazy latami, opętany swoistą „idee fixe” i nie zważający na otaczający go świat, lecz wznoszący oczy ku górze. Dla wielu wątek metafizyczno-teistyczny będzie zapewne antytezą zachęty, ale warto, wzorem malarza, utrzymywać wzrok wyżej i nie postrzegać tego jako dogmatycznej religijnej dewocji, lecz jako istniejącą ponad wyznaniem (lub jego brakiem) szczerą „bożą iskrę”, absolutne poświęcenie się wyznaczonemu sobie celowi, twórczy geniusz nierzadko powiązany z obłędem.
Geniusz i szaleństwo to dobry trop, atoli niezbadane są kierunki, w których może podążyć jaźń podczas obcowania z „Silence”. Płaszczyzny muzyczna i wizualna podsuwają pewne motywy, ale skojarzenia należą już do słuchacza, który musi samodzielnie wypełnić rozległe przestrzenie własną interpretacją. Zajrzeć do sfery introspekcji, wewnętrznego świata wypełnionego ezoterycznym, pozasemantycznym językiem myśli. Istnieje jednak wyrażalne słowo, które być może najlepiej i zarazem najkrócej charakteryzuje „Silence”. Tym słowem jest arcydzieło.
2007







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
autor
autor
16 lat temu

urwało mi komentarz, miało jeszcze być, że biegnę zmienić naszywki. ;]

autor
autor
16 lat temu

Rechenzentrum modne? Nareszcie! ;]

b.
b.
16 lat temu

Berek – gra ruchowa dla dzieci, polegająca na tym, iż jedna osoba (będąca berkiem) musi dotknąć inną (która staje się berkiem)… dziekuje za wspolna zabawe!

laudia
laudia
16 lat temu

W kontekscie czy nie, jesli wspomniana tendencyjność RA mialaby zniechęcic kogoś do sięgnięcia po Rechenzentrum, byłaby to niekwestionowana szkoda! No chyba że jestem na tyle modna ,że nie dosłyszę iż zachwyca mnie modne Silence. Jesli to jest teraz modne , to jak najbardziej chcę być na topie. Ta płyta miażdży i basta 🙂

izi
izi
16 lat temu

ale w kontekscie polecajki Silence, chillmanie …

b.
b.
16 lat temu

RA jest delikatnie mowiac tendencyjne i… modne :]

laudia
laudia
16 lat temu

i słusznie 8)

Heliosphaner
Heliosphaner
16 lat temu

Ciekawa recenzja, Resident Advisor rowniez poleca maksymalnie 🙂

bolo
bolo
16 lat temu

błotniste galopady
antyteza zachety
jestem zaciekawiony
dzięki

Polecamy

3 pytania – Lilli Kane

Lilly Kane, chińska artystka, która dziś wydaje debiutanckie EP w Intruder Alert, odpowiada na nasz tradycyjny zestaw trzech pytań.