Wpisz i kliknij enter

Neil Landstrumm – Restaurant Of Assassins


Neil Landstrumm wsławił się przed laty skorodowanym nu skoolem, osobliwymi wycieczkami w stronę bezbitowej awangardy czy eksperymentami z hiphopową rytmiką, a wszystkie niemal jego dzieła wydał ortodoksyjnie minimalowy Tresor, nie bacząc na fakt, że Szkot o szwedzkim nazwisku wyszedł het, daleko, poza sztampowe ramy wytwórni, która zaczęła nieźle przynudzać pod koniec lat 90., stając się w końcu swego rodzaju skansenem. W każdym razie, pozycje artysty stanowią kamienie szlachetne w katalogu berlińskiego labelu i są prawdziwym elementarzem techno awangardy.
Jako że mamy rok 2007, a o minimal detroit i nu skool pamiętają tylko ci, którzy doświadczyli gorączki tych klimatów lata świetlne temu, Neil Landstrumm w niczym nie przypomina siebie sprzed lat. Jedno, co w nim pozostało niezmienne, to diabelska zdolność tworzenia brzmień wkręcających i wykręconych niczym zapieczona śruba. Podpisany z Planet Mu kontrakt mówi sam za siebie – „Restaurant of Assasins” to na wskroś chore i świeże interpretacje brytyjskich klimatów, z których label jest znany. Rave, breakbeat, jungle, ragga, garage, dubstep, elektro tworzą tu konglomerat o niespotykanym dotąd ładunku dystorcji. Wszystko zostało wywrócone do góry nogami, przenikliwe metaliczne brzmienia spotykają groźnie buczące przesterowane basy, a nad całością unosi się prawdziwie niepokojący, surrealistyczny duch najbardziej mrocznych klubów i zakamarków niebezpiecznych dzielnic metropolii, jakie jesteście w stanie sobie wyobrazić. Co ciekawe, nie ma tu nic nowego – oldskul pełną gębą, najprostsze dźwięki wyciągnięte ze starych zabawek, raveowe syreny, klawisze a la produkcje z archaicznego breakbeatowego labelu Suburban Base czy najwcześniejszego Prodigy, sample gadających kolesi najpewniej z jakichś filmów, totalny lowtech…
A jednak, sposób, w jaki zostało to wszystko złożone do kupy, przypomina stare, dobre czasy nuskoolu, który był w swoim ładunku specyficznej, gęstej abstrakcji minimalny „inaczej”. Momentami nasuwa skojarzenia z kolażowymi eksperymentami akademickich kompozytorów muzyki współczesnej, szokuje swoją wielowątkowością i doprowadza moją gębę do pełnego rozdziawienia – co ostatnimi laty aż tak często się nie zdarza. Szlachetna, surowa, chropowata – czysta forma tanecznej energii bez jednego zbędnego dźwięku.
2007







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
7 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
trackback

[…] Wywiad: http://snd.sc/wxPavt/ — Recenzja: https://nowamuzyka.pl/2007/03/01/Neil-Landstrumm-Restaurant-Of-Assassins/ […]

autor
autor
16 lat temu

pod koniec lat 90. bylem starszy.:) tresora obserowalem od 1995 r.

hj
hj
16 lat temu

no to jak miales 14 lat to chyba niewiele z tresora rozumiales i sluchales, bez przesady.

laudia
laudia
16 lat temu

To on jeszcze żyje?! Trza posłuchać….

146bpm
146bpm
16 lat temu

Płyty nie słuchałem…
Ale znam produkcje Neil Landstrumm a i bardzo cenie tego artystę.

Jednak stwierdzam że wytwórnia TRESOR nie nudziła pod koniec lat 90… dobrym przykładem są właśnie wydawane przez Tresora płyty Neil a 🙂 ale rózwnież innych nu skoolowych i technicznych wykonawców…

Pozdrawiam

Ps. Ja urodziłem się 1986r. a dobrze pamiętam i dalej praktykuje Nu skool e 🙂

imp
imp
16 lat temu

nic dodac nic ujac 🙂 Neil to mistrz hehe. Tomku a o nu skoolach pamietaja nie tylko Ci co doswiadczali goraczki tych klimatow lata swietlne temu, nie tylko 🙂

beau bullet
beau bullet
16 lat temu

Landstrumm sie popisał…zgadzam sie z autorem recki…RAVESTEP masywnie poruszający!

Polecamy