Wpisz i kliknij enter

DJ Koze – Kosi Comes Around


Dj Koze reprezentuje label Kompakt, prawdziwą elektroniczną instytucję, która swoimi kolejnymi wydawnictwami już tylko konsekwentnie potwierdza pozycję, na jaką w ciągu ostatnich lat zapracowała. „Kosi Comes Around” jest jeszcze jednym tego dowodem, a dla samego muzyka [naprawdę nazywa się Stefan Kozala] ta płyta jest bardzo udanym, prawdziwym autorskim debiutem. To ciekawe, bo mówimy o debiucie artysty niezwykle zasłużonego dla tanecznej sceny pierwszych lat nowego wieku. Koze, znany również czasem jako Adolf Noise bądź członek tria International Pony, ma na swoim koncie kilka cenionych składanek, singli i pojedyńczych kawałków doprawiających różne taneczne kompilacje [choćby ostatnio wydana, kompaktowa „Total 6”]. Dzięki „Kosi Comes Around” muzyk dorobił się wreszcie ciągle brakującego, solowego materiału.
Ta płyta jednocześnie nawiązuje do stylu tanecznych wydawnictw Kompakt, jak i stara się szukać nowych obszarów, łamać garstkę granic, również flirtować z kilkoma zaskakującymi rozwiązaniami. Wszystko zaczyna się zgodnie z planem – Koze raczy nas pociętymi smugnięciami syntetycznych odłamków, wszystko wtapiając w ocieplające bujanie gdzieś w tle. Zaraz potem pojawia się miły taneczny puls, który doprawiony delikatną gitarą będzie małą definicją tej wszechobecnej na „Kosi…” różnorodności. Możemy uznać, że swym albumem Koze próbuje poszerzać ramy nakreślone przez dotychczasowych „kompaktowych” twórców. Konstruuje większość swych kompozycji na zgodnych z tradycją labelu zasadach – oszczędnie, momentami minimalistycznie motywy, prosty mrożący rytm, którego porywcza natura stanowi „esencję” rozwijających się, narastających z minuty na minutę brzmień. Świetnym przykładem są tu kawałki takie jak „Dont Feed The Cat” czy „The Gekloeppel Continues”, które zagrane na żywo porwą do tańca nawet najbardziej upaloną publikę. Zaraz potem otrzymujemy jednak pierwszy sygnał, że Koze nie ma zamiaru namawiać nas tylko do tańca. „Barock Am Ring” to misterna układanka, składająca się z całej gamy sampli, przypominających delikatne nagrania Broadway Project. To nie koniec niespodzianek – „My Grantmotha”, o lekkim, bujającym rytmie tworzy tajemniczy, wciągający nastrój, którego nie powstydziłby się Funki Porcini, i w którym próżno doszukiwać się stricte tanecznych prowieniencji. Więcej tu sampli, szepczącego śpiewu, nieco bajkowych harmonii, wzmacnianych świetną partią…harfy. To chyba najciekawszy numer na tej płycie, zaskakująco dobrze korespondujący z robuchaną w tanecznym pląsie większością pozostałych kawałków. Interesujące jest również zakończenie tego albumu – spokojne, pozbawione rytmu, pełne akustycznych brzmień i beztroskich sampli. Doskonałe wyciszenie po przebytych własnie wariactwach.
Koze stara się pobudzać do życia elektronikę, łącząc jej taneczny potencjał z ambitnym, udanym samplingiem. Takie próby dość często przypominają nerwową, nieudaną szarpaninę, na szczęście „Kosi Comes Around” wolna jest od tego typu kłopotów – to po prostu dobrze świadcząca o kondycji nowej elektroniki płyta, jedna z tych, które nie starają się łamać konwencji na siłę. Przeciwnie, eksperyment ma tu delikatny, a co za tym idzie – zaskakująco naturalny wymiar. Rekomendacja.
2005







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
lukas79
lukas79
18 lat temu

Dla mnie niesamowity album!!!! Zdecydowanie polecam!!!!

bscd
bscd
18 lat temu

koze to kozak, moj typ to brutalga square. a kompakt dalej mocny – po total 6 kolejny gwozdz. mega

Polecamy