Wpisz i kliknij enter

Shed – The Traveller

Ta płyta działa jak niespodziewany cios prosto w szczękę.

Mimo, iż Rene Pawlowitz stał się ważną postacią elektronicznej sceny dopiero dwa lata temu po opublikowaniu przez Ostgut Ton swego debiutanckiego albumu, tworzył już znacznie wcześniej, bo od 2004 roku, wydając dwunastocalowe winyle głównie przez własną wytwórnię Soloaction. Zdążył w ciągu tego czasu spenetrować różne odmiany elektroniki, koncentrując się jednak głównie na techno i house`ie o detroitowym posmaku. Podobnie zabrzmiał „Shedding The Past”, odsłaniając daleko bardziej idące możliwości twórcze producenta, niż wydawane wcześniej winyle o zdecydowanie klubowym przeznaczeniu. Jeszcze większym zaskoczeniem okazuje się być w tym kontekście drugi album Pawlowitza – „The Traveller”.

Mimo doświadczenia w penetrowaniu nowej elektroniki, Shed jawi się tutaj jako artysta odkrywający z autentyczną radością klasyczne brzmienia dla tegoż gatunku – głównie z początku lat 90. Oto wprowadzający w całość „STP2” przywołuje natychmiast wspomnienie wczesnego brytyjskiego techno, tworzonego przez The Black Dog, B12 czy Stasis. Kojące dźwięki o ambientowym charakterze mające swe źródło w ilustracyjnej elektronice rodem z Detroit znajdujemy również później – w „Atmo Action” czy „Mayday”. Co ciekawe – podbite zostają one połamanymi rytmami odwołującymi się zarówno do ciężkiego breakbeatu, jak i masywnego dubstepu.

Takie właśnie podkłady dominują w pierwszej części krążka. Shed, czerpiąc z bogatej skarbnicy brytyjskiej rytmiki, nadaje jej jednak własny sznyt. Połamane bity wpisane w takie kompozycje, jak „Keep Time” czy „44A (Hard Wax Forever!”) mają formę krótko przyciętych sampli zapętlonych w powtarzające się uderzenia o tektonicznym brzmieniu. Najlepszym przykładem jest tu „The Bot” – nagranie wiedzie początkowo miarowo pulsujący akord syntezatora, który dopiero z czasem uzupełniają powoli rozpędzające się uderzenia dubstepowego walca.

Drugi rozdział „The Travellera” otwiera „HDRTM” – abstrakcyjna wariacja na temat berghainowego techno, łącząca sążniste fale ambientowych dźwięków z podskórnym pulsem mechanicznego bitu. Jeszcze bardziej surowe brzmienie ma „My R-Class”. To jakby archetypowa wizja chicagowskiego acidu: żrący loop i miarowo łupany rytm toną w szumie syczącego gazu rozpędzanego powoli toczącym się bezlitośnie pochodem dubowego basu.

Z szumiącej chmury cyfrowego noise`u wyłania się z kolei „Final Experiment” – bulgocząc natrętnym pasażem klawiszy wspartym szorstkim podkładem rytmicznym. Dalekim echem dub-techno rozbrzmiewa natomiast tytułowy „The Traveller”. Trzeba się jednak dobrze wsłuchać, aby z potoku onirycznych syntezatorów wyłowić dochodzący z oddali jamajski groove.

W finale Shed znów wraca do minionej epoki. Jako pierwszy rozbrzmiewa „Hello Bleep!” przywołując zgodnie z tytułem charakterystyczne dźwięki wczesnych produkcji rodem z sheffieldzkiego Warpu – połamanego electro w stylu The Forgemasters, Sweet Exorcist czy nawet Aphex Twina. Kiedy w „Leave Things” pojawia się ambientowe arpeggio rodem z klasyki Tangerine Dream, wydaje się, że Shed postanowił się pożegnać ze słuchaczami modnym ukłonem w stronę kosmische musik – to jednak zmyłka: nagle uderza drum`n`bassowy bit podrasowany na berghainową modłę, zostawiając odbiorcą zszokowanego i zdezorientowanego.

Co ciekawe – płyta trwa 47 minut a mieści się na niej aż 14 nagrań. Shed dokonał ostrej edycji przygotowanych utworów – nadał im wszystkim krótką i zwięzłą formę, maksymalnie koncentrując tkwiącą w nich energię. W efekcie płyta działa jak niespodziewany cios prosto w szczękę: nokautuje, oszałamia, nie pozwala zbyt szybko wstać na nogi. Wrażenia są jednak niepowtarzalne. Namawiam – wystawcie się na to uderzenie.

Ostgut Ton 2010

www.ostgut.de/label

www.berghain.de

www.myspace.com/berghainPanoramabar

www.shed.soloaction.de

www.myspace.com/sheddingthepast







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
5 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
cukierr
cukierr
13 lat temu

tytuł idealnie oddaje charakter płyty…moc

disaster
disaster
13 lat temu

co to wtf jest podskórny puls mechanicznego bitu? 😛 jak czytam te recki to odechciewa mi się słuchać tych płyt, chyba za prosty człowiek ze mnie..

kiszkajoy
kiszkajoy
13 lat temu

Racja, trudno się po nim otrząsnąć! Gdyby był trochę dłuższy, byłby to jak na razie mój album roku.

mallemma
mallemma
13 lat temu

trochę rozczarował:)

Heliosphaner
Heliosphaner
13 lat temu

Album wydaje się być bardziej spójny niż poprzednik, świetne brzmienia. HDRTM <3

Polecamy

3 pytania – King Midas Sound

W walentynki ukazał się nowy album projektu Kevina Martina i Rogera Robinsona, a dziś gościmy ich w naszym cyklu mini wywiadów.