Blockhead – The Music Scene

W połowie mijającej dekady Tony Simon sporo namieszał w muzycznym światku, wydając dwie znakomite płyty: „Music By Cavelight” (2003) i „Downtown Science” (2005). Wrzucono go do tego samego worka, w którym wylądowali m.in. RJD2, Wax Tailor, Sixtoo i wszyscy inni spadkobiercy DJa Shadowa. Na swoim najnowszym i trzecim dla Ninja Tune longplayu Blockhead odchodzi nieco od hip-hopowego kanonu, poszerzając muzykę o nowe elementy.

Amerykański beatmaker po raz pierwszy na płycie studyjnej sięgnął po Albetona, co zaowocowało przede wszystkim zróżnicowaniem rytmiki. Doskonałym przykładem może być otwierający całość kawałek „It’s Raining Clouds”, który z epickiego downtempo przeobraża się w drum’n’bassowego killera. Dalej nie jest już tak zaskakująco, ale nadal ciekawie: „Tricky Turtle” to stary dobry sampling w stylu The Avalanches, z upalonymi dęciakami, funkującą gitarą, bujającym beatem i ekstatyczną żeńską wokalizą, „Which One Of You Jerks Drank My Arnold Palmer” zahacza o ambient, space rock i hip hop, zaś „Four Walls” wykorzystuje modny efekt auto-tune.

O „The Daily Routine” Blockead mówi, że to najbardziej przerażający utwór w jego karierze. Znalezione przez niego nagranie kłótni między narkomanami oraz sample fortepianu, smyków i gitary stały się podstawą do skomponowania dramatycznego kawałka utrzymanego nieco w stylu wczesnego Amona Tobina. Cały album mógłby posłużyć jako ilustracja dźwiękowa zarówno do filmu z lat 50. ubiegłego wieku, jak i do kameralnej opowieści o losie wielkomiejskich wyrzutków.

Okładka „The Music Scene” ukazuje iście postapokaliptyczny krajobraz. Wyludnione, porośnięte zielskiem miasto, przez którego ulice przepływa rzeka. Żadnych ludzi, kilka dzikich zwierząt, w tym ogromny żółw i dwie małpy. Tak wygląda scena muzyczna według Blockheada. „The music scene has let me down”, słyszymy w utworze tytułowym, ale ta płyta na szczęście nie zawodzi.
Ninja Tune, 2009