Wpisz i kliknij enter

Robert Logan – rozmowa

Robert Logan pojawił się niemal znikąd, od razu rzucając na kolana możnych tego świata. W zeszłym roku zadebiutował rewelacyjnym, wydanym przez Slowfoot Records albumem „Cognessence”, którym Brian Eno i Grace Jones zachwycili się tak bardzo, że zaproponowali Brytyjczykowi współpracę. Robert Logan pojawił się niemal znikąd, od razu rzucając na kolana możnych tego świata. W zeszłym roku zadebiutował rewelacyjnym, wydanym przez Slowfoot Records albumem „Cognessence”, którym Brian Eno i Grace Jones zachwycili się tak bardzo, że zaproponowali Brytyjczykowi współpracę, zaś Mary Anne Hobbs poświęciła mu swój cenny antenowy czas. Całkiem dużo jak na kogoś, kto wówczas nie miał nawet skończonych 20 lat. Na Festiwalu Nowa Muzyka Loganowi na scenie towarzyszyli Frank Byng (perkusja) i Ivor Guest (moog bass, laptop), który zresztą stwierdził ze sceny, że w Cieszynie jest znacznie lepiej niż w Glastonbury. Trio zagrało jeden z najciekawszych koncertów w ciągu całego FNM: ułożony podług znakomitej dramaturgii spektakl niezwykłych ambientowych przestrzeni, głębokich basów, fascynujących drobin dźwiękowych i fantastycznie prowadzonego, akustyczno-elektronicznego beatu. Mówiąc krótko – energiczna dawka muzyki przyszłości. Niestety, był to pierwszy występ ostatniego dnia festiwalu i nie przyciągnął tłumów, na które z całą pewnością zasługiwał. Po koncercie miałem okazję porozmawiać z Robertem, który okazał się skromnym, bezpretensjonalnym i zabawnym człowiekiem.

Prawdopodobnie słyszysz to bardzo często, ale po pierwszym kontakcie z „Cognessence”, byłem oszołomiony faktem, że autorem tak dojrzałego dzieła jest debiutant.

Bardzo dziękuję.

Opowiesz o procesie nagrywania? Czy to prawda, że odbył się w ogrodowej altanie?

(śmiech) Tak, to prawda. Powodem, dla którego nagrałem ten album było to, że w bardzo młodym wieku popadłem w obsesję na punkcie muzyki. Zacząłem słuchać jej dużo wcześniej i miałem dodatkowe lata na odkrywanie tego wszystkiego. Kiedy masz obsesję na punkcie jakiejś rzeczy, bardzo szybko uczysz się wszystkiego na jej temat, w tym wypadku produkcji, muzycznej teorii i tak dalej. Najpierw zajmowałem się muzyką klasyczną, a potem, w wieku 11 lat, zainteresowałem się elektroniką. Od szóstego do jedenastego roku życia słuchałem klasyki, po czym zainteresowałem się obróbką dźwięku i produkcją. W ogrodowej altanie trzymałem mnóstwo syntezatorów i ładny, duży mikser. Miałem sporo fajnego sprzętu, również używanego. Wielkim wsparciem okazali się moi rodzice, to była ogromna pomoc. Jestem im bardzo wdzięczny, bo kupili mi komputer i software.

Przy okazji: czy Francis Logan, który na „Cognessence” zagrał na skrzypcach, jest twoim ojcem?

Zgadza się, to mój ojciec! Jest znakomitym muzykiem. Na następnej płycie jego partie będą bardziej rozbudowane. To właśnie on wprowadził mnie w muzykę klasyczną. Kiedy miałem 6-7 lat, moi rówieśnicy słuchali albo popu, albo w ogóle nie słuchali muzyki. Mój tata puszczał Dworzaka, Bartoka, Strawinskyego. Pomyślałem, że chciałbym mu podziękować za muzyczną edukację, więc zaprosiłem go do nagrywania.

Więc to wszystko sprawka taty?

No tak, to on przedstawił mi klasykę. Później sam zacząłem odkrywać nowe rzeczy. Niektóre z nich są chyba jednak zbyt skrajne jak dla niego(śmiech). Ale i tak dzielimy bardzo wiele muzycznych zainteresowań. Moja mama jest z kolei Węgierką i to ona zapoznała mnie z węgierską muzyką ludową, węgierskim klimatem, który również jest dla mnie dużą inspiracją. Chodzi o melancholię i mrok, które płyną z tej atmosfery.


Live at The Luminaire

Kiedy pojawiła się możliwość wydania własnego materiału?

Była pewna kobieta, która miała mnie uczyć pewnych aspektów dotyczących altówki i fortepianu. Usłyszała moją muzykę i bardzo się jej spodobała, więc przekazała ją Ivorowi Guestowi. To kompozytor filmowy i producent najnowszej płyty Grace Jones, poza tym przyjaciel Franka Bynga ze Slowfoot Records, któremu przekazał moje nagrania i obaj stwierdzili, że muszą to wydać. Był to więc szereg kilku osób. Tak to wyglądało.

Czy powiedziałbyś, że właśnie tak spełniają się marzenia?

Zdecydowanie tak. Jeśli robisz coś, co kochasz, chcesz żeby traktowano to odpowiednio. Gdyby wszystko się rozeszło i nikt tego nie usłyszał, byłbym bardzo smutny. Tak, to było spełnione marzenie. Ale wiesz, nie interesuje mnie sława mojej osoby, tylko mojej muzyki. Chcę, żeby ta muzyka była słuchana ile wlezie. (śmiech)

Precz z hypem?

O tak! Hype służy do ukrywania tandety. Jeśli coś jest kiepskie, wrzucasz to na samą górę, żeby wyglądało lepiej niż w rzeczywistości. Tak mi się wydaje.

Myślę, że masz rację. Powróćmy jeszcze na chwilę do Grace Jones. Nazwała cię swoją nową muzą…

Tak jakby. (śmiech)

…ostatnio pomagałeś jej również podczas koncertu w Londynie.

Tak, to było w Royal Festival Hall. Zaprogramowałem syntezatory i manipulowałem dźwiękami, głównie intrami i outrami. Dobrze wyszło, chociaż nie jestem pewien, czy publika wszystko zrozumiała, bo wiesz, to byli fani jej muzyki, którą zresztą bardzo lubię, ale jest jednak zupełnie inna niż moja.

Pytam o nią, bo plotka głosi, iż jest to wyjątkowo trudna osoba we współpracy, a ty brałeś udział w nagrywaniu jej najnowszej, jeszcze nie wydanej płyty.

Nie zauważyłem tego. Nie wiem jak wyglądają doświadczenia innych, ale moim zdaniem Grace jest urocza. Również trochę szalona, ale w pozytywnym sensie. Każda kreatywna osoba musi być trochę szalona, nie ma na to rady.

Kiedy ukaże się ten album i jaki miałeś w nim udział?

Wyjdzie we wrześniu. W dwóch utworach byłem odpowiedzialny za dźwiękowe tekstury i ambientowe brzmienie. Głównym producentem albumu był Ivor Guest. Ja tylko dodałem, co mogłem w tych dwóch kawałkach. Ivor chciałby, żeby mój wkład w następną płytę Grace był większy.

Tym lepiej dla niej.

(śmiech) Dziękuję. Grace jest bardzo uczynna. Przychodzi na moje koncerty, przychodziła nawet do zapyziałych klubików, w których zaczynałem. Gówniana atmosfera tych miejsc nie robiła na niej wrażenia, tańczyła i bawiła się doskonale.

Opowiedz nam o Sense Project, twoim innym muzycznym wcieleniu.

Uwielbiam ten materiał. Szkoda, że jest tak mało znany. Niestety, ambient nie wydaje się być dzisiaj zbyt modny, nie wiem… Cenię Sense Project równie wysoko, jak moje bardziej żywiołowe granie. Kluczem w tej muzyce jest atmosfera, która przenosi cię w inne miejsce, może wyimaginowane. Jeśli pozwolisz, żeby ta muzyka cię zatopiła, przestajesz myśleć i zaczynasz czuć, tkwisz w tym po uszy. Słuchałeś tego?

Słuchałem.

Wspaniale! Miło poznać kogoś, kto to słyszał! (śmiech)

Zamierzasz wydać drugi album pod tym szyldem?

Chciałbym. Wytwórnia Slowfoot nie jest zainteresowana ambientem, preferuje bardziej żywiołową muzykę, ale zamierzam zwrócić się do Hypnos z prośbą o wydanie drugiej płyty Sense Project. Mam dużo ambientu, który chciałbym wydać, właściwie tworzę mnóstwo takiej muzyki. Mam nadzieję, że się uda. Wiesz co? Powiem im, że o to pytałeś! Może kiedy usłyszą, że ludzie w Polsce chcieliby tego posłuchać, będą bardziej przekonani. (śmiech)

To byłoby piękne. Powiedz, czy twoi przyjaciele interesują się twoją twórczością?

Niektórzy są bardzo pomocni, a niektórzy – zwłaszcza ci, którzy nie komponują – zawsze mają „wielkie pomysły”. Puszczam im swój kawałek, a ponieważ są moimi przyjaciółmi, nie ograniczają się do słuchania, lecz zawsze chcą skomentować. Czasami jest to irytujące. Lubię techniczne porady od producentów i muzyków, ale jeśli ktoś mówi „Przesuń to, zmień tamto”, no to wiesz…. (śmiech) Moja muzyka brzmi tak, a nie inaczej, bo ma brzmieć właśnie w ten sposób. Są też ludzie bardzo pomocni, na przykład Lynn Chan, która zajmuje się artworkiem mojej następnej płyty. Być może gdyby nie moi przyjaciele, przestałbym tworzyć muzykę, ponieważ jako muzyk potrzebujesz pewnej zachęty. Bycie muzykiem wiąże się z dużym samozwątpieniem, więc potrzebujesz ludzi, którzy pchają cię do przodu.


Robert Logan i Michael Sandford live

Zawsze ciekawi mnie, co wpływa na artystę i jego dokonania. Twoja muzyka wydaje się być mocno zainspirowana kinematografią.

To prawda. Najbardziej cenię Davida Lyncha.

Wiedziałem, że „Lost Highway” nie jest przypadkowym tytułem!

Rzeczywiście, nie jest. Wiedziałeś, że Bon Jovi wydał później płytę pod tym tytułem? (śmiech)

Nie miałem pojęcia.

No właśnie, bo kogo to obchodzi? (śmiech) Wracając do twojego pytania, to oprócz filmów duży wpływ mają na mnie miejsca, zwłaszcza węgierska wieś. Polska jest zresztą bardzo podobna do Węgier pod tym względem. Z kolei Londyn jest ponurym miastem, więc mrok w mojej muzyce może wynikać również z tego. No i książki, bo bardzo dużo czytam. Kafka, A.S. Byatt… Byatt napisała książkę „Angels and Insects” i kawałek pod takim tytułem trafi na moją drugą płytę. Jeżeli chodzi o wpływy, zazwyczaj jest to uczucie, którego nie można wyjaśnić, jakaś rzecz w podświadomości. Tak jak u surrealistycznych malarzy, Salvadora Dali czy Maxa Ernsta.

Z przyjemnością informuję, że to uczucie słychać w twojej muzyce.

Dziękuję. Nie chodzi o to, że widzisz to wszystko i czujesz, a potem robisz kawałek, ale wydaje mi się, że wszyscy twórcy posiadają pewną wspólną przewodnią myśl, jakiś ostateczny cel, o ile pozostają wobec siebie uczciwi. I to chyba powoduje, że pomimo unikalności ich dzieł, mają one podobne cechy. Na przykład, jest taki malarz Joan Miró. Kiedy byłem mały, zrobiłem kilka obrazów w jego stylu, chociaż nigdy wcześniej nie widziałem jego twórczości. Myślę, że mamy podobne mózgi, że wielu ludzi, nie tylko artyści, ma bardzo podobne spojrzenie. Bardzo trudno to wyjaśnić, ale wiesz o co mi chodzi?

Wiem i zgadzam się, że to wymyka się słowom.

No właśnie. Przy okazji: nie mówię, że jestem tak dobry jak Miró! (śmiech) Po prostu jest to podobny proces.

Myślę, że nie jesteś gorszy. Powiedz, co planujesz w przyszłości? Kiedy możemy spodziewać się następnego albumu Roberta Logana?

Miał ukazać się we wrześniu, ale ponieważ jestem trochę obsesyjny, chcę popracować nad nim dłużej i wydać go na początku przyszłego roku. Przedtem pojawi się epka. Co do przyszłości, chcę po prostu robić to, co robię. Wsparcie ze strony ludzi jest wspaniałe, ponieważ pozwala mi ciągnąć to dalej. Nie chodzi o sławę i bogactwo, ale artyści, którzy chcą przeżyć, muszą podtrzymywać zainteresowanie, aby płyta się sprzedawała. Inaczej muzyka jest martwa, podobnie jak wytwórnia. Z drugiej strony, nie mam nic przeciwko ściąganiu muzyki z Internetu. Spędziłem całe wieki na błaganiu ludzi, by posłuchali mojej muzyki, więc jeśli ktoś ma ją teraz za darmo, to bardzo mi miło. Nie przeszkadza mi to, bo wiesz, to po prostu fajne uczucie wiedzieć, że ktoś tego słucha.

Rob Brown i Sean Booth z Autechre powiedzieli dokładnie to samo.

Z drugiej strony, osobiście lubię kupować płyty, by wspierać wytwórnie, ale jeżeli niektórych na to nie stać, to lepiej żeby zdobyli muzykę inaczej niż w ogóle nie mieli z nią kontaktu. Ludzie powinni słuchać muzyki w każdy możliwy sposób – jeśli mogą pomóc w ten sposób artystom, powinni to robić, ale jeśli nie mają takiej możliwości, to trudno.

Ale to chyba miłe uczucie, wiedzieć, że ktoś w ten sposób honoruje twoją pracę?

Tak, ale szczerze mówiąc nadal mieszkam z rodzicami, więc kwestie finansowe nie są problemem. Może kiedy się wyprowadzę i zacznę opłacać czynsz na własną rękę, będę bardziej nastawiony na to, żeby ludzie kupowali moje płyty. (śmiech)

Na zakończenie coś z innej beczki: o co chodzi z owocami morza? Wiesz co mam na myśli?

Haha, wiem! Chodzi o rozmowę z Mary Ann Hobbes! To takie dziwne, nie wiedziałem o co jej chodzi. Wydaje mi się, że tamten wywiad był kiepski, mam nadzieję że ten wypadnie lepiej. Jeszcze przed wywiadem Mary Ann zapytała, co jem na śniadanie, czym kompletnie mnie zaskoczyła. Pomyślałem sobie: „O co chodzi? To chyba jakiś lokalny żart w BBC”. Odpowiedziałem, że lubię owoce morza. Poza tym się pomyliłem nazwy sklepów! Nie chodziło mi o Sainsburys, tylko o Waitrose. To dlatego, że trochę się denerwowałem podczas tej rozmowy i chyba nie do końca wiedziałem, co mówię. Poza tym zapytała mnie o to zupełnie niespodziewanie i nie wiedziałem, co powiedzieć. (śmiech)


Rozmowa z Mary Ann Hobbes

Mam nadzieję, że tym razem nie byłeś zaskoczony żadnym dziwnym pytaniem. Dziękuję za poświęcenie czasu na wywiad i wyczerpujące odpowiedzi.

Ja również dziękuję, było mi bardzo miło.







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
2 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0bi1
0bi1
15 lat temu

Komentarz Roberta na forum xltronic: Cieszyn was lovely! It reminded of my Hungarian home
village, actually. Even though I had a pretty early slot, I
really felt appreciated by the audience. A much better
experience than Glastonbury.

0bi1
0bi1
15 lat temu

spoko koles, spoko wywiad

Polecamy