Wpisz i kliknij enter

Nasz wywiad: Vladislav Delay

Sasu Ripatti czyli Luomo, Vladislav Delay i Uusitalo w jednym jest twórcą godnym uwagi nie ze względu na ujmujące klimaty swoich albumów. Dokonania wraz z postawą jaką prezentuje czynią go artystą elitarnym, choć nie idealnym i pozbawionym wad. Rozmawiałem z nim po jego występie podczas festiwalu Nowe Horyzonty we Wrocławiu. Ludzie pokroju Luomo, Akufena, Monolake i innych elektronicznych eksperymentatorów gromadzą w naszym kraju wokół siebie undergrounową kastę fanów. Dobrze, że ta ekipa wraz z grupą promotorów-idealistów tworzy klimat do występu takich producentów i Djów w Polandzie, bo inaczej można byłoby złapać totalnego doła słuchając radia i oglądając szmirę w TV. Tym bardziej, że mainstreamowa brać dziennikarska z warszaffką na czele ostatnio straciła inicjatywę w kreowaniu mód i trochę się nam „trendy” rozlazły. Ale takie dywagacje może innym razem.

Sasu Ripatti czyli Luomo, Vladislav Delay i Uusitalo w jednym jest twórcą godnym uwagi nie ze względu na ujmujące klimaty swoich albumów. Dokonania wraz z postawą jaką prezentuje czynią go artystą elitarnym, choć nie idealnym i pozbawionym wad. Rozmawiałem z nim po jego występie podczas festiwalu Nowe Horyzonty we Wrocławiu. Na tym załatwionym w ostatniej chwili i źłe nagłośnionym występie podziwiało go niewielu ludzi wiedzących o co chodzi w jego muzyce. Vladislav – Sasu – Luomo okazał się podczas rozmowy bardzo sympatycznym kolesiem, z którym można bez końca rozmawiać o muzyce. O muzyce i nie tylko.

Podobno nie lubisz udzielać wywiadów?

Kiedyś nie lubiłem, ale mogę ich udzielać, to zależy. Zależy o czym mówimy, chodzi o temat, skąd o tym usłyszałeś?

Przeczytałem w internecie, ale może jeśli już rozmawiamy to opowiedz coś o swojej muzyce, szczególnie o najnowszych projektach jakie zrealizowałeś?

Niedawno wydałem projekt Uusitaalo „Tullenkataja”, a na początku października ukazuje
się nowy album Luomo.

Opowiesz nam o inspiracjach?

To jest… one obydwa, choć Uusitalo to dopiero druga, a Luomo – trzecia płyta, to osobne projekty, przy których wiedziałem co chcę osiągnąć w dłuższej perspektywie. Pewien czas temu miałem pewien rodzai idei i przekonanie co do każdej z nich. Wciąż zamierzam je kontynować, bo zaspokajają moją muzyczną ciekawość oraz wyrażają rzeczy, które mam w głowie. Tak jak moje inne projekty np. Vladislav Delay są częścią mojej muzycznej aktywności oraz dużego planu według którego chcę robić różne rzeczy, są celami, które chcę osiągnąć. Mam wiele zainteresowań, jest to moja pasja, lubię też różne muzyczne style więc Uusitalo, Luomo czy Delay itd. reprezentują każde coś innego i każde z nich jest formą muzycznych poszukiwań. Minęło dużo czasu od momentu gdy nagrałem pierwszy album Uusitalo…

Co właściwie znaczy to słowo po fińsku?

To typowe nazwisko w Finlandii, oznacza „nowy dom”. To tak jak na wsi gdy ktoś zbudował nowy dom to otrzymywał takie nazwisko.

Odnalazłeś zatem „nowy dom” dla swojej muzyki?

Nie, nie podchodzę do tego tak serio. Dla mojej muzyki?… Dawno temu wydawało mi się, że będzie fajnie zrobić coś takiego co łączy house music i nowym house. Ale nie bierz tego zbyt serio. To gra słów. Wydaje mi się, że to moja próba spełnienia dla mojego poczucia rytmiki. Spróbowałem zgłębić klubową stronę życia, rytmu, muzyki, bycia Djem. Chciałem zobaczyć co z tego wyjdzie. Nie chciałem zbytnio się ograniczać, zamierzałem zrobić album mocniej zorientowany na techno lub minimal, jakikolwiek, może ponury. Ale wyszło właśnie tak, bardziej popowo. Jakkolwiek pierwszy album był bardziej minimalny, ale musiałem zdać sobie sprawę, że z upływem czasu zmieniamy się, okoliczności się zmieniają. Mogłem więc odpuścić sobie i pokazać to co czuję obecnie, a najwidoczniej czuję się bardziej pewny i otwarty niż kiedyś, przy pierwszym albumie. Tamten album szedł w ślad za tym jaki wtedy byłem i co się wtedy działo. To osobiste zmiany trochę wpłynęły na to.

Co decyduje o tym pod jakim pseudonimem będziesz wydawał dany materiał?

To całkiem jasne. Lubię rolę producenta, który formułuje w słowa swoje myśli. Te kilka aliasów, które stworzyłem to jak przyjaciele, których mogę pójść odwiedzić – Delaya, Luomo i jest w miarę jasne, przynajmniej trochę, co zamierzam zrobić. Następnie mogę zrobić cokolwiek, zaufać przypadkowi, ale lubię ujrzeć ideę, a potem podążać za nią. Podoba mi się ten proces.

Czy to oznacza, że przeobrażasz się w kogoś produkując album?

Nie, nie to przychodzi może gdzieś tak po roku. Na początku roku czułem, że pracowałem długo nad albumem Delay’a. Wiesz staram się nie pracować zbyt ciężko, bądź zbyt szybko i zbytnio się spieszyć. Naprawdę próbuję dbać o to, by nie stało się to zwykłą pracą, regularnym zajęciem, a więc nie chodzę w środy do fabryki Delaya, a w czwartek do firmy Luomo.

Czy jest prawdą, że ostatni album Uusitalo zainspirowały książki, fińskie książki?

Tak. Moja rodzina dość szeroko powiązana jest z literaturą: mój ojciec był pisarzem, moja matka jest poetką, moi dziadkowie to całkiem znani pisarze. Stąd też zawsze byłem związany z literaturą. Mój ojciec odszedł przed laty (Aku-Kimmo, Sasu zadedykował mu utwór Aku Aku), ale z pewnych powodów ostatnio przeglądałem jego książki. Pozostałem pod ich wpływ i chciałem zabawić się z tym tekstem. Nie wiem w jakim stopniu miały wpływ na muzykę, ale może bardziej na okładkę, którą zainspirowały te teksty. Muzycznie nie ma tu zbyt dużej inspiracji książkami. Może na początku te teksty były impulsem by zrobić ten album…

Co z otoczeniem muzycznym?

Byłem otoczony muzyką od momentu gdy zacząłem grać na perkusji gdy miałem jakieś 5 lat. Od tego czasu nie robiłem niczego innego w moim życiu. Moja rodzina związana była zawodowo z literaturą, ale również lubili muzykę, której zawsze było dużo wokół podobnie jak innych sztuk. Stąd rodzina wspierała mnie, może nie finansowo, ale mentalnie w tym co robię, pozwalając mi robić to, na co miałem ochotę i to bez względu na rezultaty. Dobrze było mieć takie wsparcie. W zasadzie jestem perkusistą, jazzowym. To jest to, co ciągle robię.

Jakiś czas temu interesowałem się fińskim jazzem, próbowałem znaleźć twoje nazwisko w moich archiwach. Grałeś także straight ahead jazz?

Także, trochę eksperymentalnych rzeczy również , ale jeśli chodzi albumy to wydaje mi się, że jest tylko jeden na którym zagrałem. Więcej udzielałem się na instrumentach perkusyjnych, przez moment przestałem grać na perkusji i zarzuciłem plan by zostać perkusistą jazzowym, bo zrozumiałem, że nie był to najmądrzejszy pomysł. Odrzucałem wtedy całą ideę jazzu i przeżyłem pierwsze załamanie nerwowe gdy zrozumiałem, że nigdy już nie będzie tak jak w latach 60-tych gdy była scena nowojorska itd.























Lubiłeś Edvarda Vesalę? Grał z nim Tomasz Stańko.

Tak, nawet bardzo, pamiętam Tomasza Stańkę, lubię jego muzykę

Słyszałeś nowszą muzykę Stańki?

Słuchałem nowej płyty Manu Katche, album nie spodobał mi się tak bardzo, ale lubię jego grę na trąbce.

Co opowiesz nam o projekcie „Four Quarters”?

To jeden z całkiem świeżych projektów, wydałem go jakiś rok temu. To taka moja jazzowa rzecz. Początkowo gdy zdecydowałem się przestać grać jazz na perkusji szukałem nowych, elektronicznych brzmień w perkusji, zająłem się midi i sekwencerami, które pozwalały robić wszystko w domu i naiwnie myślałem, że będę mógł robić jazz sam programując sekwencje i tworząc combo i tak dalej. Stąd skończyło się to w końcu muzyką elektroniczną. W projektach ambientowych wydawanych jako Vladislav Delay znajduję taką wolność jak wtedy gdy grałem na perkusji. Robię jakby różnych rodzajów jazz. To mój najbardziej naturalny język, coś o czym nie muszę myśleć gdy zaczynam to robić. Luomo i Uusitalo to bardziej takie „młodzieżowe” rzeczy nad którymi muszę się skupić i pomyśleć nad nimi, wymyśleć słowa, nagrać wokale. To taka moja bardziej popowa strona, która jest mniej ważna dla mnie niż bardziej głebokie rzeczy.

Jeśli już wspominamy o ambiencie muszę zapytać Cię o Milesa Davisa.

Cóż…Bohater, tak czy owak. Nie chcę powtarzać banałów o tym, że był świetny, ale cóż innego można powiedzieć? Obecnie słucham prawdopodobnie więcej Milesa niż jakiegokolwiek innego artysty. To co podziwiam to podejmowanie przez niego dużego ryzyka, a gdy próbował coś osiągnąć, zagłębiał się w tym coraz głębiej i wynajdował nowe rzeczy. To mnie ciągle będzie zachwycać podobnie jak umiejętność wynajdywania przez niego muzyków takich jak Tony Williams, Herbie Hancock i innych, praca z Gilem Evansem oraz jak szedł przez lata 70-te z tą niesamowitą muzyką. Wiesz… mogę o tym mówić przez godziny…

Czytałeś książkę „Miles beyond” Paula Tingena? Znakomicie objaśnia elektryczną muzykę Davida oraz opisuje jej związek z życiem Milesa.

Tak. Znam ją, ale wiesz w tym siedzę ostatnio. Wcześniej muzyka Davisa z lat 70-tych była dla mnie mniej interesująca, bo liczyło się bardziej „Kind of blue” i wcześniejsze rzeczy oraz cały cool jazz. Jest takie DVD „A different kind of blue”, całkiem fajny koncert.

No tak jakby nie patrzeć w latach 70-tych Miles posługiwał się loopami, Teo Macero, producent płyty wyczyniał tam rewolucyjne rzeczy.

Tak, tak, jako perkusista interesowałem się tym i pamiętam wywiady z różnymi perkusistami. Al Foster, który grał z nim na „Live evil” i innych nagraniach z lat 70-tych wspominał, że dostawał świra, bo Miles mówił mu by grać na hi-hacie i traktował go jako żywą maszynę perkusyjną. To fajne rzeczy. (tutaj Sasu trochę się pomylił, bowiem na płycie „Live evil” grał jeszcze Jack De Johnette, a Al Foster był następcą Jacka w zespole Davisa).

Powiedz w jakim stopniu improwizacja jest częścią Twoje pracy zarówno w studiu jak i na scenie.

W obu przypadkach jest bardzo ważna, inaczej przynajmniej jak dla mnie, muzyka byłaby tak nudna. Nie widzę siebie robiącego muzykę bez możliwości zaangażowania w nią improwizacji.

Jak daleko posunąć się w improwizowaniu na scenie używając programów zainstalowanych w laptopie? Wydawałoby się, że stwarzają one nieograniczone możliwości?

W pewnym sensie mogę, jedyna rzecz, która zadecydowała, że tego nie robię to aranżacja. Pracowałem bowiem długi czas nad dobrymi aranżacjami. Stąd też pewne ramy są stałe, ale prócz tego są rozmaite możliwości, które właściwie się nie kończą i w których czuję się czasem zagubiony, bo jest więcej możliwości niż mógłbym nad wszystkim zapanować. Jest też wiele sprzętu, jest stół mikserski. Jestem też pod dużym wpływem muzyki electro-jamajskiej i takich technik, dużo w tym wszystkim remiksowania, dubowania, dodawania efektów. Z drugiej strony nie chciałbym też przesadzać z pokazywaniem jak mogę zrobić nowy aranż. Chciałbym raczej pokazać tą muzyką różne miejsca, stworzyć rozmaite nastroje, klimaty itd.

Jakiego sprzętu używasz?

Dwóch laptopów z programem Ableton i zaawansowanego kontrolera midi Fader Fox, który pozwala mi zrobić wiele rzeczy plus kilka efektów. Nie używam jednak Ableton z loopami, a po pierwsze jako kontroler midi, który wyzwala wokale i bębny, bez synchronizacji, a w drugi sposób jako multitrack interface, dzięki któremu panuję nad wokalami, bębnami i harmonią. To taka zabawa.

Myślałeś o tym by grając live wykorzystywać programy do tworzenia perkusyjnych loopów?

Nie, nie siedzę w tym i niezbyt mnie to interesuje. Tego typu software nie powoduje u mnie żadnej ekscytacji. Wolę to, czym łatwiej sterować

Wolisz więc hardware?

Tak, nie jestem za dobry w programach. To zabrało mi lata, zacząłem używać komputerów do robienia muzyki przy pierwszym albumie Luomo, a do tego momentu nagrałem już chyba ze cztery albumy.

Tak więc albumy dla Chain Reaction nagrałeś w studiu na wielośladowym magnetofonie?

Nie, wprost na DAT-a, jako jam na żywo, z analogowym sekwencerem i klawiszami. Mój sprzęt był naprawdę minimalny, Roland SH 101, Korg MS 10, najprostsze, najtańsze analogi i tanie delaye.

W ten sposób nagrałeś te ambientowe przestrzenie na pierwszych płytach?

Tak. Miałem wtedy duży problem z narkotykami i nie pamiętam jak to dokładnie zrobiłem, a teraz gdy słucham starych płyt nie wiem w jaki sposób to tak wyszło. Mówiąc szczerze nie lubię ich, właściwie bardzo rzadko próbuję słuchać swoich starych nagrań, ale czasem jestem zaintrygowany i mówię „cholera jak to zrobiłem?”. Myślę, że była to kombinacja wielu czynników.

W jaki sposób Maurizio wpłynął na finalne brzmienie Twoich albumów?























Tych dla Chain Reaction? Byłem jedynym artystą, z którym nic nie zrobili, nagrałem tracki, a oni po prostu je wydali. W przypadku innych artystów zajmowali się edycją, z tego co wiem, to Moritz zrobił mastering tych albumów, ale nie sądzę, że wiele zmienił

Jak Cię znaleźli?

To ja ich znalazłem. Wysłałem im taśmę z opisem, że bardzo chciałbym wydać materiał w ich wytwórni. Nie wiem dlaczego to zrobili, bo nigdy nie wydawali nikogo spoza Berlina. Po kilku pierwszych nagraniach jakie zrobiłem poznałem kilku Djów w Helsinkach gdzie wtedy mieszkałem i oni wprowadzili mnie w świat elektroniki. Kupiłem gramofon i zacząłem słuchać co się dzieje wokół i dotarłem do wczesnych nagrań Chain Reaction. Wydawało mi się, że było to fajne, a nie wiedziałem co to jest. Dlatego wysłałem im materiał i to na kasecie magnetofonowej. Tak nagrałem pierwszy album. Nie wiedziałem jak nazwać tę muzykę i tak dalej, ale tak się zaczęło. Chain Reaction, Mille Plateaux itd.

Czyli ludzie z Plateaux Cię odnaleźli?

Tak działa Mille Plateaux, oni biorą, kupują ludzi, którzy nie są sławni, ale widzą w nich potencjał. Dla mnie to było fajne, bo znalazłem platformę dla swoich projektów jak Luomo, Delay czy Uusitalo, byłem totalnie swodobny. Mogli sprzedać kilka płyt i nigdy nie kwestionowali tego, co robię. Dawałem im album, oni mówili okey i wydawali to.
Materiał z Chain Reaction wyszedł wcześnie i oni (Chain Reaction – dop autora) nie byli później przygotowani, by wydawać tak dużo nagrań ile produkowałem. Stąd pozostaliśmy przyjaciółmi do dziś, ale nie pracujemy razem. Jakiś czas temu zrobiłem dla nich jakiś remiks, ale to pierwsze nagranie od czasu albumów.

Podobno pierwsze albumy mają zostać ponownie wydane. Ale czy przez Chain Reaction?

Nie, wyjdą w mojej wytwórni, pozwolili mi je wydać ponownie.

Zachowałeś do nich prawa?

Nie rozmawialiśmy o tym zbytnio, nie mogli pozwolić sobie na ponowne wydanie materiałów ze swojego katalogu więc są zadowoleni, że ja mogę to zrobić samemu.

Będziesz coś remiksował, poprawiał?

Nie mam żadnych taśm źródłowych, po prostu przegram je 1:1. Wiele osób chciało mieć te płyty na CD i teraz będą je mogli dostać.

Masz na koncie także projekt „The Doors” z Craigiem Armstrongiem i Antye Greie, czy ta formacja wciąż istnieje?

Nagraliśmy i wydaliśmy płytę, ale czy wciąż istniejemy? Nie wiem czy zrobimy kolejny album. To był kolejny projekt. Jesteśmy kumplami i Craig przyjechał do Berlina zarejestrować kilka rzeczy w moim studiu. Zrobiliśmy parę utworów i w końcu ukazało się to na albumie. To zupełnie inna muzyka, miałem do niej dystans i nie dołożyłem tam za dużo swoich brzmień, a więcej partii rytmicznych. To wszystko działało jak zespół, trzy osoby porozumiewające się i uzgadniające wszystko w studiu.

Jakiś czas temu przeczytałem, że jesteś w tak komfortowej sytuacji, że nie musisz żyć z muzyki. Podobno założyłeś firmę produkującą oprogramowanie do telefonów komórkowych?

Nie istnieje od wielu lat. Próbowałem to robić przez moment, ale doszedłem do momentu gdy było w tę firmę zaangażowane wiele pieniędzy i wiele stresu, a nie mogłem robić dalej muzyki więc wyszedłem z tego. Mam własną wytwórnię płytową, robię tylko muzykę i żyję z tego. Pracuję ciężko i do tej pory pracowałem ciężko nad tym, ale to jest do zaakceptowania. Nawet jestem trochę usatysfakcjonowany z powodu jak to wszystko idzie. Tak, nie muszę być muzykiem, ale chcę nim być. Zacząłem jakiś rok temu ponownie ćwiczyć grę na perkusji, myślę o powrocie do Finlandii i rozpoczęciu nauki gry jazzowej na perkusji.
Z pewnością wyprodukuję w końcu jakąś muzykę z innymi muzykami i zrobię album jazzowy, na którym zagram na perkusji. Znów wróciłem do muzyki.

To prawda, że kilka razy zdarzyło się tak, że sprzedałeś całe wyposażenie studia i miałeś dość muzyki?

Tak to prawda.

Dlaczego tak się stało?

Nie wiem… Jestem wrażliwym gościem… Naprawdę nie wiem. Pierwszy raz stało się tak po tym jak wydałem album „Vocalcity”. Wszystko straciło sens. Było wiele szumu, ludzie gadali głupoty i… Nie wiem, to był trochę wyczerpujący muzycznie moment, bo ja nie wywodzę się z kręgu Djów i muzyki techno. To nie było aż takie fajne, a wszyscy dookoła… Czułem się niespokojny, chciałem pozbyć się wszystkiego i nic nie robić przez chwilę.

Jak czułeś się w momencie gdy odrzuciłeś muzykę? Zero grania, nic nie produkowałeś? Siedziałeś w domu i oglądałeś telewizję?

Nie oglądam telewizji, ale to było tak, że wkrótce stało się jasne, że będę robił muzykę. Przeraża mnie taka wizja regularnej pracy jak w przypadku wszystkich profesjonalnych Djów i artystów. To odstraszająca idea jak dla mnie i nie chcę być kimś takim. Mam na myśli to, że robię tak samo, ale staram się być ostrożny. W tamtym momencie okazało się, ze całkiem łatwo da się żyć z muzyki. Ale znowu miałem kryzys, to takie cykliczne zjawiska, taki zjazd w mentalności. No i przestraszyłem się, że pierwszy raz w życiu poszedłem z muzyką na kompromis. Czułem, że istnieje niebezpieczeństwo, że sprawy finansowe zaczną mieć wpływ na muzykę, moje myśli. Musiałem dać sobie trochę przestrzeni i upewnić się, że to się nie wydarzy. Sprzedałem więc wszystko. Myślę, że to było okey, to tylko sprzęt (śmiech).

Za drugim razem powody były podobne?

Po raz drugi…Nie wiem, ponownie miałem poważne problemy z narkotykami. Miałem poważny problem z ciężkimi dragami. Zacząłem tą firmę, przestałem na moment koncertować i spróbowałem dać sobie spokój. Wtedy BMG wydało drugi album Luomo. To mnie nieźle wyjebało. Force Inc sprzedało licencję tego albumu i musiałem robić rzeczy, które mi się nie podobały. Ponownie więc zadecydowałem, że nie będę tak zarabiał na utrzymanie tylko otworzę firmę, która pozwoli mi zarabiać na życie i pozwoli na uniknięcie artystycznych kompromisów. Będę robił muzykę kiedy chcę, jeśli chcę itd.

Teraz jesteś wolny od dragów?

Tak od jakiegoś roku, nawet nie piję alkoholu. Przestałem palić, jestem czysty, chcę zobaczyć jak to jest i nawet nie próbuję. Pasuje mi to. Mam teraz 29 lat, mam kilkumiesięczną córkę, próbuję to wszystko pozbierać. Po raz pierwszy album Luomo powstał w momencie gdy jestem całkowicie wolny. Przez całe życie brałem dragi i zawsze problemem dla mnie było to, że bałem się czy potrafię zrobić muzykę na trzeźwo. To zabrało dużo czasu by sobie to udowodnić. Teraz cieszę się nagrywaniem muzyki na trzeźwo, graniem koncertów. To całkiem fajne.

Opowiedz jak zrobiłeś taki numer jak „Synkro” jeden z najlepszych na „Vocalcity”? Co Cię inspirowało jaka jest recepta na zrobienie takiego utworu?

„Synkro”? Nie wiem… Naiwność. Gdy jesteś naiwny, nie wiesz zbyt wiele i robisz coś prosto z serca. Robiłem taki „heroin house” i myślałem, że zrobię to tak popowo jak tylko możliwe, zrobię coś, czego wcześniej nie zrobiłem. Nie miałem pojęcia czym jest muzyka klubowa, house’owa, ale pomyślałem okey, programuję bębny na cztery, funkową linię basu i jakieś popowe zaśpiewy. Nie wiem… Ten fragment „Because you move, the way you move make me” – nie pamiętam jak to leci, ale to jest prosty patent. Recepta jest prosta, ale aby to wypaliło… Nie oczekuję by to wydarzyło się ponownie. Jeśli wyprodukujesz to lepiej to nagle zacznie brzmieć bardzo słabo. Miałem wtedy taki pogmatwany okres w swoim życiu. Skończył mi się pewien długi związek, do tego dragi i nie potrafiłem się skupić. Brzmienie jest takie „mgliste”, źle zmiksowane i to był powód. Nagrałem to na analogowym sprzęcie. To trochę taka wycieczka…

Czy gdy robisz rzeczy w stylu minimal, a ludzie uważają Cię za takiego artystę…

Które z tych rzeczy uważasz za minimal?

… Te, które mają najprostsze aranżacje, oparte na prostym beacie 4/4. Czy gdy je produkujesz zachowujesz się jak rzeźbiarz, który z większego bloku wycina detale, czy też zaczynasz od minimalnej aranżacji, do której dokładasz kolejne elementy?

To kompleksowe pytanie. Zależy co robię. Przy dwóch ostatnich albumach Luomo miałem bardzo popowe piosenki i zniszczyłem je, ponieważ były zbyt wieśniackie, szczególnie gdy zacząłem je produkować i chciałem aby zabrzmiały lepiej. Musiałem naprawdę „zepsuć” aranżacje i same utwory tak jakbym robił remiks z remiksu. W przypadku utworów Delaya… Zawsze szukam kilku rzeczy, z których jestem zadowolony, a które na siebie nakładam, ale nie wiem… Nie uważam tego jako minimal.

A propos jazzu, przypomniałem sobie zespół, w którym grałeś Khamos to było dawno temu?

Tak, bardzo dawno, grałem tam na instrumentach perkusyjnych, ale ten projekt to porażka. Bardzo nie lubię tej płyty. Gdy mieszkałem w Finlandii zagrałem na perkusji i instrumentach perkusyjnych na kilku albumach. Teraz możesz zrozumieć czemu przestałem brać w tym udział. To było bezcelowe.

Wspominałeś, że chciałbyś z powrotem przeprowadzić się do Finlandii. Teraz mieszkasz w Berlinie, jak znajdujesz to miasto, uważane przecież za Mekkę elektroniki. Pytam, bo ostatnio niejaki Paul Van Dyk powiedział mi, że w tym mieście nic się nie dzieje w tym sensie, że nie pojawia się żadna nowa muzyka, nowe brzmienie?























Nie mam pojęcia, bo nie za często wychodzę i nie wiem co się dzieje. Myślę, że tu wszyscy bywają, mieszkają, rozmawiają o tym. To mimo wszystko jest stolica muzyki elektronicznej bardziej niż kiedykolwiek, bo z jednej strony widzisz w magazynach, że gdziekolwiek się ruszysz to występują przeróżni świetni artyści i Dje. Lecz gdziekolwiek wejdziesz wszędzie brzmi to tak samo. Taki rodzaj takiego minimalnego brzmienia. Nie lubię go zbytnio. No i dużo dragów. Jeśli jednak jesteś młody i chcesz się upodlić przy słuchaniu muzyki to jest ona okey, ale ja już jej szczerze nie trawię.

Richie Hawtin wykorzystał Twoje utwory na pierwszej z serii autorskich kompilacji Decks EFX & 909. Co sądzisz o tym co teraz robi?

Nie orientuję się… Widziałem go ostatnio, grał gdzieś… Ale on jest supergwiazdą. Gdy podjął taką decyzję myślę, że nie zostawił sobie dużo miejsca na muzykę. Musisz dbać o ogłoszenia reklamowe, fryzurę i cały ten shit, istotne rzeczy poniekąd. Muzycznie naprawdę lubię jego wczesne utwory, ale wydaje mi się, że ostatnio nie zrobił nowej, własnej muzyki, bo zajmuje się Djowaniem. Tych rzeczy nie lubię. Jego seria Concept na przykład to jedna z niewielu rzeczy, które lubię w muzyce elektronicznej lub jego wczesne nagrania jako Plastikmana. To fajne rzeczy. Myślę, że jeszcze zrobi coś interesującego.

Z jednego z wywiadów jakich udzieliłeś wynikało, że zainteresowany byłbyś zrobieniem muzyki do reklamy lub filmu?

Do reklamy? Nie, raczej nie, ale do filmu tak. Przemysł płytowy jest trochę zwariowany i nie lubię go. Nie prowokuje do żadnych kreatywnych działań. Jako medium dla muzyki jest już totalnie spierdolony. Jeśli chcesz coś zrobić i troszczysz się o coś, to możesz jedynie się zagubić i żeby zaistnieć musisz zacząć robić tę wszystkie głupie rzeczy jak marketing itd. To w końcu i tak źle się kończy. Nie ma żadnych innowacyjnych rozwiązań dla undegroundowych lub mniej mainstreamowych artystów aby mogli pokazać się i zaistnieć. Jakiś czas temu zacząłem myśleć o tym, by tworzyć muzykę dla zupełnie innego medium. Muzykę dla danej społeczności, jak np. do metra, stacji metra, aby ludzie mogli żyć z tą muzyką bez robienia wokół niej wielkiego halo. Lubię robić muzykę, która ma wpływ na ludzi, ale robienie wokół tego szumu to nie dla mnie. Jestem nieśmiały, nie chcę być na pokaz – hey jestem taki i taki, a taki musisz być, bo inaczej nie będą się sprzedawać twoje płyty. Teraz z internetem to się zmienia, bo jeśli ludzie chcą zdobyć pewną muzykę to ją dostaną, nawet za darmo. To jest nowe medium. Ale gdy nie można sprzedawać muzyki to nie można także z niej żyć, a to już nie jest korzystne dla mnie (śmiech).
Nie chcę się w to wgłębiać. Filmy… Tak, Craig robił muzykę do filmów, ale to także odrażający przemysł. W przypadku podziemych produkcji nie powodzi im się lepiej niż undergroundowej muzyce.

No właśnie wystąpiłeś na festiwalu Era Nowy Horyzonty i wydaje mi się, że może będzie kiedyś okazja by ktoś poprosił Cię o zrobienie muzyki do swej ambitnej produkcji. Byłeś proszony o to kiedyś?

Tak, ale to były małe rzeczy. Zrobiłem coś do chorwackiego filmu krótkometrażowego. Do tej pory głównie kilka utworów Vladislava Delaya zostało zlicencjonowanych do czegoś tam.

Czyli co – ja jestem reżyserem i proszę Cię o zrobienie muzyki do filmu, Ty czytasz scenariusz i jeśli Ci pasuje działamy?

O byłoby wspaniale coś takiego zrobić

Spytałem o muzykę do reklamy, bo może to trochę naiwne rozumowanie, ale wydaje się, że taka Nokia, wielki fiński koncern, który stawia na nowoczesność i przyszłość powinna kupić track fińskiego artysty robiącego nowoczesną muzykę jak Luomo do reklamy swoich telefonów. Co o tym myślisz?

Nie zależy mi na tym. Kilka razy jak np. w Japonii jeden z moich utworów został użyty do reklamówki, tutaj chodziło o dużą kampanię Toyoty. To jest w porządku jeśli pasuje. Zwykle jednak oni wolą coś innego i nie można się z nimi porozumieć, bo mówią innym językiem i myślą w zupełnie innych kategoriach. To zdarza się gdy ktoś zauważy, że dany utwór i dana reklamówka pasują do siebie. Ale gdy przychodzi do komponowania czegoś specjalnie na takie zamówienie to ja się do tego nie nadaję. Nie potrafię robić takich prostych utworów jakie oczekują. Myślę, że repertuar Luomo jest zbyt skomplikowany jak na to, czego potrzebuję. Ale może wcale nie.

Masz jakieś hobby poza muzyką?

Tak, łowię ryby. Bardzo lubię naturę, wędrówki, łowienie ryb. Na punkcie łowienia ryb mam fioła.

Chyba lepiej robić to w Twoim rodzinnym kraju niż Berlinie?

Tak owszem, ale wolę podróżować do Ameryki Południowej, Australii czy Meksyku. Tam można łowić. Lubię podróże, ale zazwyczaj jest to połączone z pracą. No i staram się czasem wypożyczać taki sprzęt tam, gdzie jestem

Co powiesz w takim razie o sztuce i designie? Zwierzałeś się, że to również Twoje pasje?

Jestem konsumentem sztuki i designu w pewnym stopniu. Wolę jednak literaturę jeśli chodzi o sztukę. Myślę, że pewnego dnia napiszę książkę, noszę w sobie takie poczucie, gdzieś w głębi myśli pojawiają mi się pewne postacie, sceny i zarys.
Lubię także gotować. Taki freestyle, jazz. Nie lubię gotować z przepisów, ale jestem wegetarianinem więc to narzuca pewne ograniczenia. Ostatnio próbuję robić sushi.

Czy mieszkanie w Finlandii nie jest czasem nudne?

Jeśli potrzebujesz jakiejś akcji to z pewnością. Lubię ją ze względu na ciszę i naturę. Szczególnie po podróżowaniu po wielkich miastach. Przestałem lubić wielkie miasta jako miejsca do mieszkania. Gdy zacznie mi to przeszkadzać to przeprowadzę się do Finlandii. Nie daje może ona takiego bodźca do działania, ale jest tam więcej miejsca dla mnie samego, więcej miejsca na tworzenie.

Co usłyszymy nowego w ciągu najbliższych miesięcy Twojego autorstwa?

Jak wspomniałem mam kilkumiesięczną córkę i nie robię muzyki przez najbliższe miesiące. W Berlinie jest też za gorąco aby robić jakąś muzykę (wywiad przeprowadzono w czerwcu).
Coś tam pitraszę, myślę, że będzie z tego nowy album Delaya. Nie wiem jak go nazwę. Znajdą się na nim eksperymentalne rytmy, takie może jak na wczesnych płytach Chain Reaction, a może takie jak u Delaya, ale z bardziej połamanymi rytmami. Tak czuję. Robię go z moją dziewczyną, podobnie jak AGF/ Explode Zaczynamy robić kolejny album na którym ona będzie śpiewać bądź recytować. Nie chcę nagrywać teraz zbytnio nowej muzyki, raczej ćwiczę jazz na perkusji. Chciałbym zrobić coś w tym kierunku. Narzekam na wszystko co się ostatnio ukazuje więc cóż mógłbym zrobić samemu? Poprzeczka jest ustawiona dość wysoko, a muszę wznieść się ponadto. Wydałem ostatnio wiele albumów więc odpusczam sobie. Nie chcę nagrywać kolejnych albumów tylko po to, żeby były. To jest pasja mojego życia, biorę ją bardzo na serio. Teraz mam poczucie, że nachodzi coś nowego i będę te myśli i odczucia gromadził, by bez pośpiechu coś z tym zrobić. To musi dojrzeć mentalnie i muzycznie, a ja muszę się na to przygotować.

Rozmawiał Piotr Nowicki







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
10 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
O
O
15 lat temu

znakomity wywiad z bardzo ciekawym twórcą. oby więcej takich!

betko
betko
16 lat temu

ja piernicze co za gość!!!!
wpadł mi kiedyś w plejera album vocalcity i ten kawałek synkro …. normalnie w sekundzie wiedziałem że to geniusz.
zaraz ide ukatrupić żone bo ostatnio jak delay był w kato to ta mi wymyśliła jakieś inne poj ane zajęcie. i nie pojechałem.

przemek696
przemek696
17 lat temu

…fajny wywiad,ciekawy czlowiek,ciekawa muzyka…

yac
yac
17 lat temu

Gratuluję bardzo udanego wywiadu .. podejść takiego odludka jak władek to duża sztuka.

Engineer
Engineer
17 lat temu

mnie najbardziej zaintrygowały techniki nagrywania dla Chain Reaction – fajna rzecz…no i gościu całkiem przyjemny 🙂

nierobisz
nierobisz
17 lat temu

tak, bardzo dobry – choc mozna by troche przyciac; anywej – rzpct

arak
arak
17 lat temu

Dzięki za ten wywiad. Widać, że Vlasilav to osoba dosyć skomplikowana i twórcza:-)
ps: Kiedy relacja z konceru w Toruniu i Warszawie.

niewidoczny
niewidoczny
17 lat temu

jaki obszerny wywiadzik, dużo się dowiedziałem… ogólnie – świetna robota ;]

rychu_m
rychu_m
17 lat temu

mam nadzieję że teraz po rzuceniu dragów nadal będzie tak wielkie rzeczy nagrywał jak kiedyś – szczególnie pod pseudo v. delay bo to najciekawszy projekt – bardzo dobry wywiad swoją drogą widać ze to bardzo otwarty gość albo dobrze do niego trafiłeś ;]

dilmun
dilmun
17 lat temu

fajny wywiad. Delay czasami gada niekonkretnie, ale przyhaczyłeś go nie tylko o muzykę, co mnie też zawsze interesuje w rozmowach z artystami:).

Polecamy