Wpisz i kliknij enter

Kraddy – Truth Has No Path

Muzyka zakłóceń oraz jeden z jej najlepszych owoców.

Matthew Kratz jest tak samo istotną osobą w tworzeniu i rozpowszechnianiu muzyki glitch, break-beat oraz tematów zbliżonych do IDM, jak nieocenioną personą w budowaniu wizerunku inteligentnych brzmień, jest godność Richarda Davida Jamesa.

W początkowej fazie swojej twórczości, Kraddy dał się poznać na zachodnim wybrzeżu jako osoba świetnie odnajdująca się w zakresach DnB oraz posiadająca świeże spojrzenie na kulturę hip-hop. Jednakże fala muzyki glitch, która przebojem wdarła się do światka muzyki elektronicznej, cieszyła się jego największą estymą. Utworzenie kolektywu The Glitch Mobb, stanowiło egzemplifikację wspólnych zainteresowań piątki artystów. Używając kolokwializmu, z powodu „różnic programowych” z grupą pożegnali się Kraddy oraz Kitty-D. Natomiast edIT, Boreta oraz Ooah w dalszym ciągu szaleją na scenie za swoimi laptopami oraz kontrolerami midi. Płyta „Drink the Sea” stanowiła jedno z lepszych wydawnictw tamtego okresu, ale już tegoroczna „Love Death Immortality” to jakieś nieporozumienie dla festynowych dzieciaczków.

Wracając do płyty. Materiał otwiera, pędzący w tempie 138 bpm „Brench”. Głos kobiety przepuszczony przez voice equalizer oraz metaliczne, obłożne echem oraz filtrem delay dźwięki nowoczesnych komputerów, tworzą nastrój rodem z „Ósmego pasażera Nostromo”. Buzujący bas, pocięte głosy – żywcem wyjęte ze zmagań BBoyów – z ich charakterystycznym „uhhh” oraz seryjnie wystrzeliwanymi hi-hatami, dają naprawdę oryginalny efekt.

„Faux Show” to nietuzinkowy remix utworu „Shimmy Shammy Ya” najbardziej wykręconego członka zespołu Wu-Tang Clan – Ol’Dirty Bastarda. Tłuste perkusyjne beczki wybijają tradycyjny hip-hopowy loop, a warczący bas oraz dodatkowe partie syntezatorów przypominają nam, że to futurystyczna wizja nowojorskiego klimatu. Prawdziwym smakołykiem jest utwór „New World Empire” oraz następujący po nim remix „New World Empire (Rearranged by The Diskchordians)”. Rozpoczynające pierwszy numer słowa mężczyzny mówią o „nienormalności Stanów Zjednoczonych jako państwa”. Mowa tu o wszechobecnym militaryzmie oraz nadmiernej ochronie/kontroli/infiltracji ze strony służb państwowych. Płyta miała debiut w styczniu 2004 roku. W tym czasie USA prowadzą już drugą wojnę w Zatoce Perskiej (Irak) oraz zajmują Afganistan. Chwilę później wchodzi twarda stopa oraz spłaszczony i przeciągnięty werbel. Wszystko płynie na przefiltrowanym samplu Dr Dre’a, który wyprodukował dla rapera 50 Cent, do kawałka „In da club”. Nostalgiczne akordy padów dopełniają mroczną wizję przyszłości naszej cywilizacji, ponownie napędzającej system zbrojeń. Remiks „New World Empire” to już regularna wojna. Nie pomogły żadne ostrzeżenia. Nowoczesne pole bitwy wypełniają latające drony oraz armie robotów.

http://www.youtube.com/watch?v=fT6-CPv9Bhs

Chwilę później nadchodzą moje dwie ulubione produkcje. Chodzi z „Xepha” oraz „Looking in Windows”. Od samego początku pierwszego z tych utworów, wyczuwamy hołd złożony w stronę cyfrowej obróbki dźwięków oraz możliwości projekcji cytowanych wcześniej „zakłóceń”, które charakteryzują tę muzykę. Otwarta przestrzeń oraz błądzące po niej fale radiowe oraz mroźny rezonans, przywołują klimat produkcji Aphex Twina z „Selected Ambient Works Vol 2”. Odwrócone do góry nogami talerze oraz przeciągnięte przez gilotynę kontrolerów werble, tworzą esencję muzyki zakłóceń – jej nieprzewidywalność. Tempo jest zmienne, wysokość poszczególnych dźwięków jest określona przez artystę lub wrzucona na sekwencer, który określi konkretny algorytm brzmienia. Zakończenie jest wspaniałym ukojeniem po wcześniejszych bojach. Szklane organy wytwarzają śnieżne pasma, które suną w krajobrazie zorzy polarnej.

http://www.youtube.com/watch?v=1d8uruAdOGA

„Looking in Windows” jest idealnym utworem na ostatnie dni lata, kiedy perspektywa jesieni jest coraz bliższa. W czasie pisania tej recenzji, krople deszczu rozbryzgują się o parapet mieszkania. Delikatne syntezatory unoszą nas bardzo wysoko, by mieć globalny obraz naszej rzeczywistości. Drewniany werbel miesza się tutaj z cykadami pozostałych instrumentów perkusyjnych. Stopa jest wygłuszona i osadzona jakby pod ziemią. Bas miesza się tutaj z masami powietrza oraz szumem morza. Ten utwór to otwarte okno naszego umysłu, przez które wpadają nowe idee oraz wartości.

„Loop of self” to swojego rodzaju hymn na organy. Przenosimy się do opuszczonej katedry widmo, gdzie klawisze instrumentu poruszają się bez udziału czynnika ludzkiego. Cała budowla tworzy organizm, niczym „Katedra” Bagińskiego, która „ożywa” pod wpływem pojawienia się weń człowieka. Czyżby to ostatnie dźwięki, jakie kiedykolwiek usłyszymy?

„Samotny Elektron” jest jednym z ostatnich utworów tej doskonałej produkcji. Kraddy, w bardzo ciekawy sposób pokazał, jak można zmieniać sens kawałka oraz żonglować nim we wszystkie strony. Po pierwszych 90 sekundach utworu, nadchodzi cały wachlarz filtrów oraz wtyczek, przez które przechodzą wszystkie dźwięki (z wyjątkiem jednej linii basowej).

http://www.youtube.com/watch?v=lBgFeE9L0X4

Album „Truth Has No Path” dostarcza wielu wrażeń natury estetycznej oraz skojarzeń i interpretacji. W wasze ręce oddaję to nieszablonowe dzieło.

2004 | Refiner Records

http://www.discogs.com/artist/102177-Kraddy

https://soundcloud.com/kraddy

https://www.facebook.com/kraddyodaddy?fref=ts







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy